Po informacjach RMF FM rzecznik praw dziecka zajmie się sprawą Doroty, której ciało znaleziono zakopane w ogródku na warszawskim Ursusie. Dziś dziewczynka miałaby 12 lat. Nigdy z powodu poważnej choroby nie zaczęła nauki w szkole. Od 2005 roku nikt nie wiedział, co się z nią dzieje.

Szkoła broni się, że robiła wszystko, a urzędnicy z urzędu dzielnicy chcą zmiany niejasnych przepisów. Jednak Ministerstwo Edukacji Narodowej kategorycznie wyklucza taką możliwość. Ich zdaniem przepisy są dobre, dają dyrekcjom szkół szerokie pole do działania i możliwość konsultacji z innymi urzędami.

Nie da się przewidzieć wszystkich sytuacji karnych, cywilnych, rodzinnych i zapisać tego w kodeksie, obarczając to jakąś konkretną sankcją - tłumaczy rzecznik resortu.

Według Grzegorza Żurawskiego, gdy rodzice mimo próśb nie godzili się na indywidualny tryb nauczania, gdy nie pomogła policja, dyrekcja powinna natychmiast zwrócić się do sądu rodzinnego. Tymczasem czekała na to do 2010 roku.

Zdaniem rzecznika praw dziecka to niedopuszczalne. Oczywiście, że to późno. Sprawy dotyczące dzieci wyjaśnia się natychmiastowo. Maksymalny czas na załatwienie takiej sprawy i rozpoznanie tematu to jest pięć miesięcy, a nie pięć lat - podkreśla w rozmowie z dziennikarzem RMF FM.

Adrian Michalak uważa, że wszystkie osoby, które wiedziały, że dziecko nie chodzi do szkoły powinny czuć się winne. W tym także dyrekcja. Zapowiedział również, że sprawie będzie się dokładnie przyglądał i dopilnuje tego, by odpowiedzialni za nie przestrzeganie przepisów zostali ukarani