Rząd robi krok w tył i poprawia kontrowersyjne zapisy ustawy medialnej dotyczące internetu. Wcześniej zapowiedział to Donald Tusk, a dziś minister kultury Bogdan Zdrojewski zgłosił Senatowi kilkadziesiąt poprawek. Jak powiedział dziennikarzom, "mają wyciszyć emocje" wokół oprotestowanych planów kontroli sieci.

To chyba kapitulacja rządu, choć też przyznać trzeba, że tej kapitulacji nie poprzedziła jakaś szczególnie zajadła wojna. Wygląda raczej na to, że i urzędnicy i politycy nie byli ani zanadto kompetentni, ani zanadto przekonani do zapisów nakazujących rejestrację serwisów, zamieszczających w internecie filmy.

Gdy wokół sprawy zaczęło być głośno, gdy pojawiły się pierwsze protesty, rządzący poszli po rozum do głowy, minister kultury na spotkaniu z senatorami PO zapowiedział przekazanie rządowych autopoprawek, które zakończyć mają burzę wokół ustawy. Burzę, której mogłoby pewnie nie być, gdyby politycy wcześniej zechcieli wysłuchać głosy internautów.