Prokuratura w Braniewie wszczęła śledztwo w sprawie policyjnego przesłuchania, w wyniku którego przesłuchiwany ze złamaną nogą trafił do szpitala. On sam twierdzi, że policjanci go pobili.

Krzysztof B. został zatrzymany w Elblągu 20 marca, tamtejsi policjanci podejrzewali, że mógł mieć coś wspólnego z drobną kradzieżą, do której doszło na terenie miasta. Na przesłuchanie został zaprowadzony dzień później. Jak tłumaczą policjanci, powodem zwłoki były poszukiwania jego kompana.

Według zeznań mężczyzny, w trakcie przesłuchania policjanci mieli najpierw bić go pięściami, a następnie kopać. I to właśnie kopnięcie miało spowodować złamanie nogi przesłuchiwanego. Gdy funkcjonariusze zauważyli, że z nogą coś jest nie tak, wezwali karetkę, która zawiozła mężczyznę na operację.

Trzej funkcjonariusze, którzy prowadzili przesłuchanie, twierdzą, że żadnego stosowania przemocy nie było. Jak przekonują, mężczyzna sam złamał nogę, gdy niefortunnie upadł. Funkcjonariusze cały czas pracują, nie zostali zawieszeni, bo nie mają postawionych zarzutów.

Niestety, w sali przesłuchań nie ma żadnego monitoringu, który jednoznacznie pokazałby, kto mówi prawdę. Prokuratura dysponuje na razie jedynie zeznaniami oraz wstępną opinią lekarza, która stwierdza, że oprócz złamanej nogi mężczyzna miał także siniaki oraz otarcia naskórka w różnych miejscach ciała. Lekarz nie podaje jednak, jaka była przyczyna powstania tych obrażeń.

Sprawą początkowo zajmowała się prokuratura w Elblągu, jednak poprosiła o wyłączenie, ze względu na często współpracę z elbląskimi policjantami. Dopiero dwa dni temu akta trafiły do prokuratury w Braniewie. Teraz tamtejsi śledczy będą musieli przesłuchać wszystkich świadków, przebadać ślady zebrane w sali przesłuchań, i co najważniejsze - uzyskać uzupełnienie opinii lekarza. Tej sprawy nie zamkniemy zbyt szybko - mówi prokuratur Bartosz Kulesza. Sądzę, że wnioski będzie można wyciągnąć dopiero około września - dodaje.