Posłowie Platformy Obywatelskiej składają zawiadomienie do prokuratury w sprawie możliwości niedopełnienia obowiązków przez ministra obrony narodowej. Ich zdaniem Mariusz Błaszczak musi odejść. Jego dymisji oczekuje od Prawa i Sprawiedliwości lider PO. Donald Tusk oświadczył: "Pierwszą decyzją, która powinna w niedzielę zapaść, jest dymisja ministra obrony Mariusza Błaszczaka". Politycy nawiązują w ten sposób do coraz dłuższej listy pytań, które mnożą się po odnalezieniu pod koniec kwietnia pod Bydgoszczą rosyjskiej rakiety. Okazało się bowiem, że wleciała ona na terytorium Polski już w grudniu zeszłego roku.

Cezary Tomczyk, Tomasz Siemoniak i Czesław Mroczek na wspólnej konferencji prasowej ogłosili, że składają zawiadomienie do prokuratury dotyczące możliwości niedopełnienia obowiązków przez ministra Mariusza Błaszczaka.

Chodzi o rosyjski pocisk manewrujący Ch-55 znaleziony pod koniec kwietnia pod Bydgoszczą. Okazało się bowiem, że pocisk wleciał w polską przestrzeń powietrzną już w grudniu zeszłego roku. Prowadzono jego poszukiwania, jednak po niepowodzeniach zaniechano ich między innymi z powodu trudnych warunków atmosferycznych.

Mariusz Błaszczak stwierdził, że wojsko pominęło go w informowaniu o zdarzeniu. W rzeczywistości zarzucił kłamstwo najwyższym dowódcom.

Zdaniem Donalda Tuska, szef MON jest pozbawiony "elementarnego honoru", skoro w tej sprawie "chowa się za polskimi generałami". Macie stać murem za polskim mundurem, a nie chować się za polski mundur - mówił lider PO.

Tusk domaga się dymisji ministra Błaszczaka.

Tomasz Siemoniak mówił w Rozmowie w południe w RMF FM także o zarzutach z Kodeksu karnego z paragrafu 231, stąd złożone przez posłów PO zawiadomienie do prokuratury, które mówi o niedopełnieniu obowiązków.

To, co się dzieje wokół tej sprawy, absolutnie podręcznikowo wypełnia znamiona tego przestępstwa - powiedział w rozmowie z naszym dziennikarzem Rochem Kowalskim.   

Siemoniak jest przekonany o tym, że to generałowie, a nie minister Błaszczak, padną ofiarą tej sytuacji. Kariera ministra Błaszczaka, którzy marzy o premierostwie, o prezydenturze, zawisła na włosku. Wczorajsze oświadczenie ma sens taki, że to nie ja, to generałowie. Ta obrona, którą on przyjął, jest katastrofalna dla armii, bo na czele resortu stoi ktoś, kto nie stoi za żołnierzami, nie wspiera ich, tylko zrzuca brutalnie, bezceremonialnie na podwładnych swoje zaniechania - mówił były minister obrony w rządzie PO.

Minister Mariusz Błaszczak już wczoraj wskazał winnego, mówiąc: "Dowódca operacyjny zaniechał swoich instrukcyjnych obowiązków". Teraz do prezydenta Dudy należy decyzja, czy wyciągnąć konsekwencje wobec szefa Dowództwa Operacyjnego gen. Tomasza Piotrowskiego.

Od rządowych źródeł dziennikarz RMF FM nieoficjalnie usłyszał, że żadnych pochopnych decyzji nie będzie, szczególnie że wymiana ministra obrony miałaby konsekwencje międzynarodowe. Byłaby sygnałem i dla NATO, i dla putinowskiej Rosji.

Gen. Piotrowski: Wiemy, co to jest wymiar sprawiedliwości i nie ulegniemy złym emocjom

Gen. Piotrowski dziś zabrał głos. "Chciałem zwrócić się z apelem o rozsądek, o to abyśmy w nadchodzących dniach bardzo ważyli emocje, abyśmy byli rozsądni w tym, co robimy, abyśmy bardzo ambitnemu i agresywnemu przeciwnikowi nie dawali pożywki, nie dawali się dzielić na grupy" - czytamy w oświadczeniu, umieszczonym na portalu wojsko-polskie.pl.

Szef Dowództwa Operacyjnego zapewnił, że "każdego dnia stara się wywiązywać ze swoich obowiązków".

I dalej kontynuował: "Wierzę głęboko, że żyjemy w Państwie, które jest silne i sprawiedliwe. Wierzę też głęboko we wszystkich Polaków, że jesteśmy w tej chwili w stanie pokazać przy nadchodzącym zagrożeniu ze wschodu, że jesteśmy świadomi, że żyjemy w kraju demokratycznym, że wiemy, co to jest wymiar sprawiedliwości i nie ulegniemy złym emocjom".

Rosyjska rakieta znaleziona pod Bydgoszczą - chronologia zdarzeń

Rosyjski pocisk Ch-55 16 grudnia 2022 roku znalazł się nad Polską, ale głośno o nim zrobiło się trzy tygodnie temu, kiedy przypadkowy świadek znalazł jego fragmenty w lesie niedaleko Bydgoszczy. 

Gdy już cała Polska żyła informacją o odnalezieni szczątków, dowódca operacyjny tuż przed długim weekendem - najpewniej wydelegowany przez MON - poinformował o możliwych hipotezach. Wtedy już najbardziej prawdopodobny był scenariusz, że nad Polską znalazła się rakieta zza granicy i choć jej szukano, to nie została znaleziona. 

Tę wersję powtórzył później publicznie premier i choć komunikat nie znalazł się na stronie internetowej MON, w wystąpieniach potwierdzał ją szef resortu. Podczas wizyty w Ameryce Północnej Błaszczak poinformował też o wszczęciu kontroli w sprawie przestrzegania procedur.

Gdy dziennikarze RMF FM ujawnili zarówno, że jest potwierdzenie, iż to rosyjska rakieta, a także liczne uchybienia procedur, zapytali wprost premiera, kiedy się dowiedział o sprawie. Ten odpowiedział: "Jak wszyscy, pod koniec kwietnia". Potem to powtórzył.

Szef sztabu generalnego w rozmowie z korespondentką RMF FM w Brukseli zapewnił natomiast, że informował zwierzchników politycznych w chwili, gdy doszło do incydentu. 

Dzień później Mariusz Błaszczak stwierdził, że i jego wojsko pominęło w informowaniu o zdarzeniu. W rzeczywistości zarzucił kłamstwo najwyższym dowódcom.

PO Biernacki dla RMF FM: Trzeba ustalić, kto kłamie

Służba Kontrwywiadu Wojskowego oraz Żandarmeria Wojskowa powinny już wyjaśniać w ramach śledztwa podejrzenie niedopełnienia obowiązków przez najwyższych ranga dowódców armii - uważa członek komisji do spraw służb specjalnych Marek Biernacki. W rozmowie z dziennikarzem RMF FM Krzysztofem Zasadą zauważył, że po wczorajszym wystąpieniu ministra obrony znacząco poszerzyła się lista pytań do rządu i armii na przyszłotygodniowe posiedzenie połączonych sejmowych komisji specsłużb i obrony.

Dodał, że teraz największe wątpliwości budzą procedury i to o nie zamierza pytać podczas posiedzenia.

W świetle wczorajszego wystąpienia Mariusza Błaszczaka, który zarzucił najwyższemu dowództwu, że nie poinformowało go o naruszeniu polskiej przestrzeni powietrznej, trzeba ustalić, kto kłamie - mówił poseł Biernacki.

Zwrócił uwagę na ciekawy zwrot, którego w swoim oświadczeniu użył Błaszczak. Ponieważ mówił o procedurze instrukcyjnej. To jest bardzo ciekawe. Możemy mniemać, że został poinformowany ustnie, ale nie został poinformowany na papierze. Mamy tutaj  bardzo dużo niejasności - stwierdził członek komisji do spraw służb specjalnych.   

Biernacki głośno pyta także o bezpieczeństwo Polaków. Przypomina, że zgodnie z oficjalnymi wypowiedziami, strona ukraińska poinformowała Polskę o rakiecie lecącej w naszą stronę. Czy stan alarmowy został ogłoszony w całym kraju? Nie. W jaki sposób w czasie jej przelotu zabezpieczano miejscowości, nad którymi mogła się znajdować i w którym kierunku leciała. Na ten temat nic nie wiemy - zauważył rozmówca RMF FM.

Podkreślił, że musimy dowiedzieć, czy był to lot bojowy, czy to była prowokacja, czy lot zwiadowczy.

Gen. Różański: Minister nie może zadawać kłam generałowi

Daję wiarę generałom, a nie ministrowi Błaszczakowi - tak gen. Mirosław Różański odniósł się do oświadczenia szefa resortu obrony. Nie chciałbym generałów namawiać do swoistego rokoszu, ale tego nie można zostawić w ten sposób - stwierdził były Dowódca Generalny Rodzajów Sił Zbrojnych.

Myślę, że szykuje nam się takie swoiste przesilenie na styku najważniejsi generałowie w Wojsku Polskim a minister obrony narodowej. Jestem ciekaw, jakie stanowisko zajmie pan prezydent - ocenił gen. Różański.

Gen. Cieniuch: Jeżeli to prawda, to mamy w armii potężny bałagan

Nie chce mi się w to wierzyć, tłumaczenia ministra Błaszczaka są w moim przekonaniu mało prawdopodobne - tak wystąpienie szefa MON skomentował były szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego gen. Mieczysław Cieniuch.

Według niego, jeśli jednak potwierdziłaby się wersja przedstawiona przez Mariusza Błaszczaka, to oznaczałoby, że w polskiej armii mamy do czynienia z potężnym bałaganem.

Gen. Skrzypczak: Chodzi o wskazanie kozła ofiarnego

Odnoszę wrażenie, że nie chodzi o to, jak było naprawdę, tylko o wskazanie kozła ofiarnego - tak z kolei oświadczenie Błaszczaka skomentował były wiceminister obrony gen. Waldemar Skrzypczak.

Uważam, że żołnierz ma honor i godność. Powinien się zachowywać tak, jak mu nakazuje honor i godność żołnierska. Politycy godności mieć nie muszą, bo oni mają inną kategorię myślenia - dodał gen. Skrzypczak w rozmowie z RMF FM.

Zwrócił uwagę, że w czwartek w rozmowie z korespondentką RMF FM Katarzyną Szymańską-Borginon szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego gen. Rajmund Andrzejczak podkreślił, iż o incydencie z rakietą niezwłocznie poinformował swoich przełożonych i "nie ma sobie nic do zarzucenia". 

Teraz zaczynam się zastanawiać, co jest niezgodne z prawdą. Moim zdaniem wojskowi dopełnili wszystkich proceduralnych wymogów - podkreślił. Generał Skrzypczak nie wierzy, że gen. Piotrowski nie zameldował o sprawie swoim przełożonym, skoro informacja trafiła do Andrzejczaka, któremu Piotrowski podlega. 

Jaki pocisk spadł pod Bydgoszczą?

Pociski manewrujące Ch-55 powietrze-ziemia były produkowane w czasach Związku Radzieckiego. Mają zasięg ok. 3 tys. kilometrów. Ich przeznaczeniem było przenoszenie głowic jądrowych.

Modyfikacja, przeprowadzona już w obecnej Rosji, to wersja 555, przeznaczona do ładunków konwencjonalnych. Rakieta, która spadła w okolicach Bydgoszczy, była nieuzbrojona.