W dzisiejszym zamachu na autobus w centrum Tel Awiwu zginęło co najmniej pięć osób, a rannych zostało około 40. Władze Izraela odpowiedzialnością za atak obciążają Jassera Arafata. Rząd Ariela Szarona uważa, iż Arafat nadal nie robi nic, by powstrzymać terror, a islamiści z Hamasu i Dżihadu odbierają to jako sygnał do kontynuacji zamachów.

Do dzisiejszego zamachu przyznały się bojówki Hamasu, używające kryptonimu Azzedin Al Kassam Nie podano jednak nazwiska sprawcy eksplozji. Islamiści postępują tak od niedawna obawiając się, że Izrael zastosuje sankcje wobec rodzin zamachowców.

Hamas zapowiedział, że jest to dopiero początek zamachów samobójczych. Władze izraelskie wezwały więc ludność do zwiększonej czujności w czasie zbliżających się świąt Sukkot.

Zdaniem ekspertów, islamiści za wszelką cenę chcą wykazać, że mogą kontynuować zamachy, gdyż w Autonomii rośnie przekonanie, że tak zwana Druga Intifada zakończyła się stromotną klęską.

Nie wiadomo jeszcze czy Izrael odpowie na ostatnie zamachy, dokonując ataku na cele w Strefie Gazy.

Islamscy ekstremiści ostrzegają, że dzisiejszy zamach i wczorajsza eksplozja w północnym Izraelu to przesłanie dla Izraela, w 20. rocznicę masakry w obozach palestyńskich uchodźców Sabra i Szatila w Libanie.

16:20