Parlament Europejski przyjął nową, fatalną dla naszego kraju dyrektywę o opodatkowaniu energii. Uzależnia ona akcyzę między innymi od emisji dwutlenku węgla. Gdy podatek wejdzie w życie, poskutkuje to wzrostem cen ciepła i paliwa w transporcie.

Okres przejściowy, potrzebny na dostosowanie się do nowego prawa, może trwać dwanaście lat. W końcu jednak zaczniemy drożej płacić za ciepło, a więc ogrzewanie węglem.

Wprawdzie europarlament nie zgodził się, by podwyżki dotknęły diesla, ale Komisja Europejska nadal będzie nalegać, by nie wyłączać z podatku paliwa używanego w transporcie, bo w porównaniu z benzyną emituje więcej CO2.

Drugie podejście Brukseli

Bruksela już drugi raz chce wymusić nowy podatek. W zeszłym roku dyrektywę odrzuciły kraje Unii Europejskiej. Tym razem Bruksela zapewnia, że zmiany nie spowodują wzrostu podatków. Oznaczają natomiast zmianę struktury w ten sposób, by zwiększać wykorzystanie biopaliw (tu podatek spadnie) i innych odnawialnych źródeł, a zmniejszać zużycie paliw kopalnych. To pozwoli realizować unijne cele zwiększenia efektywności energetycznej i zmniejszania emisji CO2.

Polscy eurodeputowani protestują

Zupełnie innego zdania są polscy eurodeputowani. Przestrzegają, że jeżeli podatek przejdzie, będzie to poważny cios w konkurencyjność naszej gospodarki, która wciąż jest oparta na węglu. Kolejny raz kraje, które posiadają duży udział węgla czy oleju opałowego w swoim bilansie użytkowania energii, są karane - komentuje eurodeputowany Konrad Szymański.

Ostatnie słowo w sprawie dyrektywy mają państwa członkowskie. Polska z pewnością wspólnie Niemcami i Wielką Brytanią będzie blokować to niekorzystne dla nas rozwiązanie. Pierwsze starcie odbędzie się już 8 maja na posiedzeniu Rady Ministrów.