"Rząd, w związku z napływem ukraińskiego zboża, złoży na forum UE wniosek o zastosowanie klauzuli ochronnej dotyczącej granicy polsko-ukraińskiej" - poinformował po pierwotnym zakończeniu rolniczego okrągłego stołu szef resortu rolnictwa Henryk Kowalczyk. "Nie ma żadnego porozumienia, ta propozycja jest nieakceptowalna" - podkreślał Michał Kołodziejczak, lider AgroUnii. Rolnicy podarli podpisane przez Kowalczyka 11 punktów podsumowania i zapowiadają strajk okupacyjny - informuje reporterka RMF FM. Negocjacje znów trwają.

W siedzibie Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi odbył się okrągły stół rolniczy ws. sytuacji na rynku w związku z ilością ukraińskiego zboża sprowadzonego do Polski. W obradach uczestniczyli m.in. wicepremier, minister rolnictwa i rozwoju wsi Henryk Kowalczyk i przedstawiciele organizacji rolniczych, firm eksportowych i przetwórczych.

Gdy rozmowy Kowalczyka z rolnikami zostały zakończone, szef resortu opuścił gmach ministerstwa, a w środku zostali rolnicy. W tej sytuacji minister wrócił na dalsze negocjacje.


Jestem gotowy tutaj zostać. Posłanka Sroka, posłanka Iwona Michałek stoją pod drzwiami, nikt ich nie chce wpuścić. To są oczekiwania całego środowiska, żeby tutaj dzisiaj były podjęte decyzje - mówił RMF FM Michał Kołodziejczak, lider AgroUnii.

Rolnicy grożą strajkiem okupacyjnym

Rolnicy nie zgadzają się z podsumowaniem, a nie porozumieniem, jakie zostawił im po rozmowach minister Kowalczyk - informuje reporterka RMF FM.

Podsumowanie to wydrukowana kartka, bez pieczątki, z podpisem Henryka Kowalczyka. Zatytułowana jest "Podsumowanie okrągłego stołu rolniczego" i zawiera 11 punktów.

To nie jest protokół uzgodnień z organizacjami rolniczymi w imieniu polskiego rządu, który podpisał premier Kowalczyk. Jest to świstek papieru z podpisem jakiegoś Heńka Kowalczyka. Nie ma żadnego dowodu namacalnego na akt normatywny, że ja mogę wrócić do rolników, do protestujących i powiedzieć im, że jest załatwione. Bzdura - powiedział Władysław Serafin, prezes kołek rolniczych.

Rolnicy zapowiadają strajk okupacyjny.

Kowalczyk: Uznajemy, że takie zakłócenia na rynku są

Będzie wniosek rządu polskiego o zastosowanie klauzuli ochronnej dotyczącej granicy polsko-ukraińskiej, jako że to rozporządzenie, które znosi wszelkie ograniczenia importowe, przewiduje taką klauzulę, że można to wprowadzić w sytuacji, kiedy są zakłócenia na rynku - mówił po rozmowach wicepremier Kowalczyk.

Uznajemy, że takie zakłócenia na rynku są. (...) Będziemy również zachęcać pozostałe kraje europejskie, które są krajami granicznymi z Ukrainą (...) bo tam również tego typu problemy występują - dodał.

Chodzi o to, aby można było nałożyć cła na ziarno importowane z Ukrainy. Jak przekazał Kowalczyk producenci mogą liczyć także na rekompensaty.

Wicepremier zapowiedział też, że zostaną wprowadzone mocniejsze kontrole żywności sprowadzanej z Ukrainy, a towary będą wpuszczane do Polski dopiero po sprawdzeniu, czy nie ma żadnego niebezpieczeństwa jeśli chodzi o żywność.

Kowalczyk poinformował również, że aby przyspieszyć wywóz zboża z Polski zostanie uruchomiona możliwość eksportu zboża w ramach pomocy humanitarnej. Do tego ma się włączyć Ministerstwo Spraw Zagranicznych w celu pozyskania nowych rynków zbytu.

Skup na ten cel mamy nadzieję rozpocząć najpóźniej tuż po świętach - powiedział i dodał, że celem rządu jest opróżnienie magazynów zbożowych przed żniwami.

Wicepremier zapowiedział też wdrożenie procedur, które ułatwiających transport zboża do portów morskich.

Lider AgroUnii ostro reaguje

Na zapowiedzi ministra Kowalczyk odpowiedział lider AgroUnii Michał Kołodziejczak. Nie ma żadnego porozumienia, ta propozycja jest nieakceptowalna - stwierdził.

Kołodziejczak podkreśla, że rekompensaty są symboliczne, bo potrzeba 5-6 miliardów, a nie miliarda 120 milionów złotych, jakie zapowiada szef resortu rolnictwa.

Jeżeli ten dokument będzie w takiej formie, jak przedstawił go premier Kowalczyk, ja stąd nie wychodzę - powiedział.

Gorąco tuż przed spotkaniem

Tuż przed obradami okrągłego stołu doszło do awantury. Resort chciał, by uczestnicy oddali telefony, tablety oraz komputery przed wejściem. Protestowali przeciwko temu m.in. lider AgroUnii Michał Kołodziejczak oraz były poseł PSL Władysław Serafin.

Przecież to jest pokazywanie, że jesteśmy uprzedmiotowieni - mówił Kołodziejczak. Przekonywał, że rolnicy mają na nośnikach kluczowe dane, różne raporty czy tabele. Ja nie wiem, czy jak politycy spotykają się między sobą, to nie mają komputerów, telefonów, notatek? - pytał.

Czego się boi Kowalczyk? Czy tu jest granat w tym? Wyniesiemy jakieś tajemnice państwowe? Przecież tu jest całe polskie rolnictwo, całe społeczeństwo - mówił Władysław Serafin, były poseł, prezes kółek rolniczych.

Na to pytanie - co prawda nie bezpośrednio, ale na początku spotkania, jeszcze otwartym dla mediów - odpowiedział minister Kowalczyk. Nie chciałbym, żeby podsłuchiwał nas czy wywiad rosyjski, czy nawet Komisja Europejska, czy choćby nasza zaprzyjaźniona strona ukraińska - stwierdził minister.

Problemy rolników

Rolnicy, którzy przyszli dziś na spotkanie, domagają się m.in. by ukraińskie zboże nie było importowane na nasz rynek, gdyż zaniża ceny. Według nich Polska powinna być jedynie krajem tranzytowym. Oplombowanie samochodów, pobranie kaucji, rozładowanie tego w porcie po przejechaniu przez nasz kraj i wysłanie dalej - jak najbardziej - proponował Krzysztof Nykiel z Federacji Gospodarki Żywnościowej.

Izba Zbożowo-Paszowa wyliczyła, że do Polski przyjechało ponad 3 mln ton ukraińskiego zboża - głównie kukurydzy, pszenicy i rzepaku. Nie wiadomo dokładnie, ile ton było reeksportowanych. Jak mówiła w RMF FM prezes izby Monika Piątkowska, zboże, które zostało w kraju, jest przechowywane w magazynach. Zarówno u rolników, jak i w firmach skupowych, w paszarniach - tłumaczyła.

Magazyny są pełne. Stąd protesty i zniecierpliwienie rolników, bo za kilka miesięcy kolejne zbiory, również rekordowe - mówiła szefowa Izby. Jej zdaniem, jeżeli nie opróżnimy magazynów, to nie będzie gdzie trzymać polskiego zboża. Kolejne 35 mln ton zboża wejdzie na rynek. Zużycie krajowe wynosi 25-26 mln ton, reszta idzie na eksport - wyjaśniała.

Tłumaczyła, że niskie ceny skupu zboża to nie tylko efekt importu z Ukrainy, ale też spadku na całym "globalnym rynku".

Opracowanie: