Źmiciera Pimienaua - białoruskiego opozycjonistę poszukiwanego międzynarodowym listem gończym - czeka w Polsce postępowanie ekstradycyjne. Ministerstwo Sprawiedliwości zapowiada jednak, że nie wyda Białorusina reżimowi Łukaszenki - donosi "Gazeta Wyborcza".

Opozycjonista od dwóch lat ścigany jest międzynarodowym listem gończym przez Interpol na prośbę białoruskich służb specjalnych. Jest podejrzewany o napad z nożem na dwóch mężczyzn w Witebsku. Miało do niego dojść 4 listopada 2000 roku. Później Pimienau wyjechał do Belgii, gdzie uzyskał azyl polityczny i tzw. paszport genewski gwarantujący mu, że na terytorium UE nie grozi mu niebezpieczeństwo.

Jak donosi "Gazeta Wyborcza", Białorusin i jego żona z czwartku na piątek, kilka minut po północy, chcieli przejechać polsko-ukraińską granicę w Korczowej. Jechali na Ukrainę w sprawach rodzinnych. Nazwisko Pimienau w systemie pograniczników pojawiło się jako ściganego przestępcy, a ci musieli go zatrzymać. Śledczy wypuścili jednak opozycjonistę. Przestępstwo, które zarzuca mu strona białoruska, w Polsce przedawnia się po dziesięciu latach, czyli w tym przypadku w listopadzie zeszłego roku - wyjaśnia prokurator Alina Pich.

Wobec mężczyzny zostanie natomiast wszczęte postępowanie ekstradycyjne - polski sąd zdecyduje, czy będzie on przekazany reżimowi Łukaszenki. Jeśli uzna, że Pimienaua należy wydać, interweniować będzie mógł szef resortu sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski. Minister może się nie zgodzić na ekstradycję, jeżeli uzna, że Źmicier Pimienau nie będzie miał na Białorusi zagwarantowanego uczciwego procesu, a jego prawa człowieka nie będą przestrzegane - mówi Joanna Dębek z ministerstwa.