"Ta skala agresji powoduje, że coraz częściej ratownicy zastanawiają się, czy bezpiecznie wrócą do swoich domów, czy wrócą żywi albo, czy wrócą być może pobici" - powiedział na antenie Radia RMF24 rzecznik Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego i Transportu Sanitarnego "Meditrans" w Warszawie Piotr Owczarski. Gość Piotra Salaka przytoczył brutalne przypadki napaści na zespoły ratownictwa medycznego, zaznaczając, że ich częstotliwość wzrasta, a sprawcy nie są adekwatnie karani.

Piotr Owczarski opowiedział o niedawnym ataku na ratownika medycznego przez pijanego mężczyznę w Warszawie. Ratownik jest w dobrym stanie fizycznym i psychicznym. To był cios w twarz, więc jej część miała wyraźne zaczerwienienie. Był w szoku - opisał.

Rzecznik "Meditrans" mówił o coraz większej agresji wobec zespołów ratownictwa medycznego ze strony pacjentów, napastników, a także osób postronnych, które uniemożliwiają przeprowadzenia akcji ratunkowych.

Niewielkie kary

W samej tylko Warszawie takich wydarzeń (napaści - przyp. red.) w zeszłym roku było ok. 20. Są to tylko przypadki najbardziej brutalne, zgłoszone do organów ścigania oraz dyrekcji pogotowia. Natomiast tak naprawdę większość tych spraw nigdy nie trafia do nas - zaznaczył Piotr Owczarski.

Chociażby oplucia, szczypanie, szturchanie, wyzwiska i tego typu historie dzieją się praktycznie codziennie na stacji wyczekiwania w śródmieściu Warszawy - powiedział rzecznik "Meditrans". Niestety większość takich przypadków nie zostaje zgłaszana.

Wymiar sprawiedliwości moim zdaniem nie jest sobie w stanie poradzić z tego typu historiami - mówił Owczarski. Ratownik medyczny w momencie wykonywania czynności służbowych jest chroniony tak samo jak funkcjonariusz publiczny, a więc za napaść sprawcy grozi do trzech lat pozbawienia wolności. Jednak rzeczywiste kary sprawców są zazwyczaj niewspółmierne do czynów - to są najczęściej prace społeczne lub zadośćuczynienia na poziomie 760 czy 3 000 zł - wyjaśnił rozmówca Piotra Salaka.

Gość internetowego Radia RMF24 przytoczył jeszcze inny przypadek próby rozjechania zespołu ratownictwa medycznego. Medycy na sygnale przyjechali do centrum Warszawy do pacjentki, która miała zawał. (Mężczyzna) doprowadził do obrażeń ciała tych ratowników i na koniec na sali sądowej usłyszał wyrok 3000 zł zadośćuczynienia. Jak wychodził z sali śmiał się ratownikom medycznym w twarz - mówił rzecznik "Meditrans".

Ta skala agresji powoduje, że coraz częściej ratownicy zastanawiają się, czy bezpiecznie wrócą do swoich domów, czy wrócą żywi albo, czy wrócą być może pobici - podkreślił.

Czego potrzebują ratownicy?

Zdaniem rzecznika "Meditrans" w środowisku ratowników medycznych potrzebne jest przede wszystkim skuteczne stosowanie prawa. Sprawcy za taką napaść grozi do 3 lat pozbawienia wolności. Jeśli nagle tacy ludzie będą trafiali za kratki, to pojawi się mrożący efekt tych wyroków i mam nadzieję, że wpłynie to oczywiście pozytywnie na opinię społeczną - powiedział Piotr Owczarski.

W kwestii zmian potrzebna jest również kampania społeczna. Musimy ludziom uzmysłowić, że jesteśmy funkcjonariuszami - zarówno za naruszenie nietykalności, plucie, jak i przeszkadzanie w wykonywaniu czynności ratunkowych grozi kara bezwzględnego pozbawienia wolności - wyjaśnił rozmówca Piotra Salaka.

Zdaniem gościa internetowego Radia RMF24 ważne są również szkolenia dla samych ratowników, którzy w większości nie są obecnie przygotowani na ataki ze strony pacjentów. Po ubiegłorocznym napadzie z pobiciem przez funkcjonariusza Służby Ochrony Państwa zdecydowano się na specjalne szkolenie odpierania takich ataków w ograniczonej przestrzeni karetki pogotowia.

Uczyliśmy się, nie jak walczyć z pacjentem, tylko jakie bloki, jakie chwyty stosować i przede wszystkim jakie uniki należy stosować, żeby minimalizować ewentualne straty wynikające z agresji pacjenta - wyjaśnił rzecznik. Podkreślił również, jak kluczowe jest radzenie sobie ratowników w takich sytuacjach kryzysowych.

Chociaż wspomniane szkolenie wykonał policjant nieodpłatnie, to jednak brakuje budżetu na przeszkolenie wszystkich pracowników, których Wojewódzka Stacja Pogotowia Ratunkowego posiada ponad tysiąc. Narażone na takie sytuacje są również panie z administracji, które zajmują się wydawaniem kart zgonu. Przychodzą rodziny pacjentów, którzy są agresywni, pijani, pod wpływem narkotyków - wyjaśnił Piotr Owczarski.

To jest niezwykle ważne, żeby państwo wzięło na swoje barki odpowiedzialność za takie szkolenia, żeby były systematyczne, żeby ta wiedza była odnawiana - zaapelował rzecznik "Meditrans". Istotna jest przede wszystkim kwestia finansowania. My dzisiaj mamy pieniądze tylko i wyłącznie na świadczenie usług zdrowotnych. Nie mamy środków na tego typu szeroko zakrojone działania - zaznaczył Piotr Owczarski, rzecznik Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego i Transportu Sanitarnego "Meditrans" w Warszawie.

Opracowanie: Natasza Pankratjew.

Po jeszcze więcej informacji odsyłamy Was do naszego internetowego Radia RMF24

Słuchajcie online już teraz!

Radio RMF24 na bieżąco informuje o wszystkich najważniejszych wydarzeniach w Polsce, Europie i na świecie.