"Sąsiad zastawił ci wyjazd z garażu? Od razu dzwoń do komendanta straży miejskiej. Tak jak sekretarz miasta z Katowic. Reakcja będzie natychmiastowa!" – radzi w czwartkowym wydaniu "Fakt".

Jak donosi gazeta, do błyskawicznej interwencji strażników miejskich po telefonie sekretarza Katowic do komendanta straży miejskiej doszło pod koniec 2013 roku. To była niedziela. Sekretarz miasta Janusz Waląg, widząc zablokowany przez obcy samochód wyjazd z garażu, zadzwonił do dyżurnego straży miejskiej. Numer był zajęty. Kolejny telefon wykonał do Kazimierza Romanowskiego, komendanta, na komórkę - wyjaśnia w rozmowie z "Faktem" Jakub Jarząbek, rzecznik katowickiego magistratu.

Gazeta pisze, że efekt telefonicznej skargi był natychmiastowy - patrol straży odholował samochód.

Właściciel auta, które miało blokować garaż, twierdzi, że wyjazd był możliwy. Strażnicy miejscy się z tym nie zgadzają.

Zrobił zdjęcia. Widać na nich, że drzwi do garażu są zamknięte. Po ich otwarciu wyjazd samochodu z tego garażu, naszym zdaniem, byłby niemożliwy - podkreśla Piotr Piętak, zastępca komendanta.

"Fakt" odnotowuje, że właściciel auta mandatu nie dostał, ale musiał zapłacić 515 złotych za odebranie samochodu z parkingu, na który wóz odholowano.

W czwartkowym "Fakcie" przeczytacie również:

- "Minister Sikorski dziękuje za pizzę!"

- "Horror na osiedlach. Kupujesz mieszkanie za pół miliona złotych! Parkujesz w błocie!"

- "Alarm! Kleszcze atakują w ogrodach"

(edbie)