Pomimo zakazu strzelania, wydanego przez Jasera Arafata, w starciach z Izraelczykami zginęło w środę 8 Palestyńczyków. Jest to tym bardziej znamienne, że stało się to w 12. rocznicę palestyńskiej deklaracji niepodległości.

Decyzję o wstrzymaniu ostrzału celów izraelskich podjęła Wysoka Rada Do Spraw Bezpieczeństwa, na której czele stoi Arafat. Rada nakazała wstrzymanie ognia "nieznanym strzelcom", ostrzeliwującym cele izraelskie z tak zwanych stref A (są to regiony Zachodniego Brzegu i Strefy Gazy kontrolowane przez Autonomię Palestyńską) oraz stref zamieszkanych i budynków cywilnych na wszystkich terytoriach palestyńskich. Arafat wzywa więc do powrotu do rokowań pokojowych, ale to chyba tylko retoryka. W atmosferze faktycznej wojny z Izraelem rokowania jak się wydaje - nie są możliwe.

Media izraelskie poinformowały, że wobec nowych zagrożeń wielu osadników żydowskich uciekło z Zachodniego Brzegu do Izraela. Podczas środowych starć armii izraelskiej z Palestyńczykami, demonstrującymi z okazji "Dnia Niepodległości", zginęło co najmniej 8 demonstrantów. Kolejną ofiarą tego dnia był 60-letni Palestyńczyk z Zachodniego Brzegu, napadnięty przez

osadników żydowskich. Była to największa liczba ofiar w ciągu jednego dnia od prawie miesiąca. Komisarz ONZ do spraw praw człowieka Mary Robinson skrytykowała w środę "nadmierne używanie przemocy przez żołnierzy izraelskich wobec Palestyńczyków". Po spotkaniu z Arafatem w Gazie pani Robinson oświadczyła, że jest "zaszokowana" tym, co zobaczyła i usłyszała na terytoriach palestyńskich. Z informacji Mary Robinson wynika, że w starciach, które wybuchły pod koniec września, zginęło 192 Palestyńczyków, a ponad 700 zostało rannych. Po stronie izraelskiej są 22 ofiary śmiertelne. Różne źródła podają rozbieżne dane na temat liczby ofiar. Najczęściej mówi się o około 230 zabitych, w większości Palestyńczyków.

Tymczasem izraelscy antyterroryści aresztowali na Zachodnim Brzegu Jordanu 15 bojówkarzy el-Fatah podejrzewanych między innymi o udział w przedwczorajszych zamachach, w których zginęły 4 osoby. "Róbcie tak dalej, a cały Bliski Wschód stanie w ogniu" - ostrzegł dowódca Fatah na Zachodnim Brzegu, Maruan Barguti.

Wojna

Izraelska armia wypowiedziała wojnę frakcji al-Fatah - ugrupowaniu, któremu przewodzi Jaser Arafat. Helikoptery ostrzelały rakietami siedziby tej partii znajdujące się w Hebronie, Tulkarem, Salfit i Jerychu. Ze wstępnych informacji wynika że w kwaterze głównej w Hebronie nie było w tym czasie nikogo, ale odłamki raniły trzech Palestyńczyków mieszkających w pobliżu. Na razie brak danych na temat ewentualnych ofiar w pozostałych trzech miejscach.

Rozwój wydarzeń na Bliskim Wschodzie śledzi specjalny wysłannik radia RMF, Robert Kalinowski – posłuchaj jego relacji:

07:30