Coraz więcej niebezpiecznych miejsc w kopalniach. W pierwszej połowie roku prawie tysiąc razy wstrzymywano podziemne roboty lub zatrzymywano prace urządzeń. To dwa razy więcej niż w pierwszym półroczu zeszłego roku.

Wyższy Urząd Górniczy krytykuje władze kopalni za stan bezpieczeństwa pod ziemią. W wielu miejscach nadal wydobycie ma priorytet nad bezpieczeństwem, dlatego np. w kopalniach opóźnia się rozpoczynanie akcji pożarowych. Skutek jest taki, że stawiający później tamy izolacyjne i transportujący urządzenia ratownicy pracują w coraz trudniejszych warunkach.

Nie zdarzyło się, żeby niebezpieczne podziemne prace wstrzymywał ktoś z kopalni, choć ma do tego prawo. Do zatrzymania dochodzi zazwyczaj dopiero wtedy, kiedy na dole pojawia się kontrola WUG-u. Warto zaznaczyć, że w tzw. kopalnianym dozorze pracuje 100 razy więcej osób niż jest inspektorów z urzędu.

W pierwszej połowie tego roku podziemne roboty i prace urządzeń wstrzymywano prawie 1000 razy, to zaledwie o 1/3 mniej niż w całym ubiegłym roku.

Jak dowiedział się reporter RMF FM Marcin Buczek, pod ziemią wyznaczono nowe rejony, które uznano za szczególnie niebezpieczne. Chodzi o miejsca, gdzie kumulują się trzy zagrożenia: tąpania, metan i pożary. W tej chwili takie miejsca są w siedmiu kopalniach.