Jest śledztwo w sprawie odsłuchania przez ministra sprawiedliwości nagrań z czarnych skrzynek tupolewa - ustalili reporterzy śledczy RMF FM. W połowie października w krakowskim Instytucie Ekspertyz Sądowych Krzysztof Kwiatkowski słuchał nagrań z kopii rejestratorów samolotu, który rozbił się pod Smoleńskiem.

Śledztwo według ustaleń naszych dziennikarzy, ma dać odpowiedź na pytanie: czy pracownicy Instytutu Ekspertyz Sądowych przekroczyli swoje uprawnienia, ujawniając materiał, jaki powierzono im do badań. Chodzi o naruszenie artykułu 241 paragraf 1, który mówi, "że bez zezwolenia rozpowszechnianie wiadomości z postępowania przed ujawnieniem ich w sądzie, podlega karze nawet do 2 lat więzienia".

Poza tym śledczy z prokuratury wojskowej, przekazując sprawę do Krakowa, sugerowali, aby właśnie pod kątem naruszenia tego paragrafu sprawę badać.

Ewentualne zarzuty - jak dowiedzieli się Marek Balawajder i Roman Osica - może usłyszeć dwóch pracowników Instytutu.

Krzysztof Kwiatkowski podchodzi do każdej decyzji prokuratury ze spokojem i szacunkiem - zapewnia rzeczniczka ministra sprawiedliwości Joanna Dębek. Jeśli krakowscy prokuratorzy uznają, że będą chcieli uzyskać od niego jakieś informacje dotyczące tego, co zdarzyło się w Instytucie Ekspertyz Sądowych, na pewno takie informacje prokuratorom w Krakowie przedstawi - podkreśla.

Z samym Krzysztofem Kwiatkowskim naszemu dziennikarzowi nie udało porozmawiać - jest bowiem w Stambule na spotkaniu ministrów sprawiedliwości Rady Europy. Jak jednak nietrudno się domyślić, że nie jest zadowolony z takiego obrotu sprawy.

Przypomnijmy, że Kwiatkowski odsłuchał ośmiu sekund zaszumionego nagrania, zrobił to w świetle kamer, więc trudno posądzać go o celowe działanie. Większe kłopoty niż Kwiatkowskiego czekają w tej sprawie jednak szefową Instytutu, która puściła nagranie. Maria Kała zdecydowanie odmawia komentarza do dzisiejszej decyzji prokuratorów.