Stu tysięczny tłum z narodowymi flagami i antyrządowymi transparentami przeszedł ulicami Splitu w Chorwacji.

Manifestanci domagali się zakończenia śledztwa przeciwko generałowi Mirko Noracowi. Jest on podejrzewany o wydanie rozkazu zamordowania 40 serbskich cywilów w czasie wojny w 1991 roku. Marsz zorganizowała nacjonalistyczna Chorwacka Wspólnota Demokratyczna zmarłego prezydenta Franjo Tudjmana. Działacze partii w czasie wiecu nawoływali do obalenia rządu. "Rząd ma dwie możliwości: ustąpić i rozpisać wybory albo zorganizować kontrprotesty, ale wtedy my pójdziemy na Zagrzeb" - zapowiedział przywódca HDZ, Ivo Szanader. Demonstranci składali podpisy pod petycją o przedterminowe wybory. Jeszcze półtora roku temu Chorwacka Wspólnota Demokratyczna sprawowała władzę w Chorwacji. Obecnie należy do opozycji i krytykuje każde posunięcie władz. Sprawa generała jest doskonałym pretekstem dla nacjonalistów do zaatakowania gabinetu premiera Ivicy Raczana. Do tej pory Chorwaci uważali siebie za ofiary wojny z Serbią, a Noraca - za bohatera narodowego. Podczas rządów Tujmana generał pozostawał bezkarny. Teraz nowa ekipa próbuje rozliczyć się z przeszłością, by zdobyć poparcie finansowe Zachodu. Trwające od dwóch dni demonstracje i blokady dróg są wielkim wyzwaniem dla chorwackiego rządu.

Dzisiaj manifestacje podobne do demonstracji w Splicie odbyły sie w Osijeku, Slavonskim, Brodzie i Varażdinie.

Foto EPA

00:10