"Podczas spotkania ze związkami zawodowymi jedna z pań powiedziała, że gdyby policzyć wszystkie nadgodziny. okaże się, że brakuje aż 150 tys. nauczycieli. Pomyślałem, że to szaleństwo, bo do tych 700 tys. pracujących nauczycieli ona by chciała dorzucić kolejne 150 tys., w sytuacji, kiedy 1,5 mln. dzieci ubyło ze szkół?" – stwierdził w rozmowie z Polską Agencją Prasową minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek. "Nie ukrywam, że zdarzają się problemy z nauczycielami w centrach dużych miast, ale to nie oznacza, że potrzebujemy zatrudnić taką armię nowych" - dodał. Zapowiedział też dokończenie reformy oświaty po wyborach.

Pytany o słabe strony polskiej szkoły Przemysław Czarnek wskazał w rozmowie z PAP, że to "nieustanny zgiełk wokół polskiej szkoły i wciąż obecna Karta Nauczyciela, która niszczy życie nauczycielskie". A także brak zmian systemowych, które proponowaliśmy, a które będą konieczne do przeprowadzenia, ale na taką skalę, jak chcieliśmy to zrobić, to już chyba dopiero po wyborach, w nowej kadencji - kto będzie rządził, ten będzie przeprowadzał, ale to jest absolutnie konieczne - dodał minister. Nie jest bowiem możliwe, żeby panował ustrój, który jest niesprawiedliwy dla samych nauczycieli. Dam taki przykład: jeśli mamy nauczyciela, który uczy w klasie, dajmy na to, sześcioro dzieci, w niewielkiej szkole, świetnie wyposażonej i ma jeszcze dodatek do tego, i nauczyciela, który uczy 35 osób w jednej klasie, w centrum wielkiego miasta, w molochu, gdzie do szkoły uczęszcza 3 tys. dzieci, to są kompletnie dwie różne planety. To samo dotyczy dyrektorów tych dwóch szkół. A zarabiają często tyle samo - tłumaczył.

Zmiany w statusie nauczycieli są niezbędne: nauczyciel powinien zarabiać więcej, pracować w innym systemie, zdecydowanie mniej dla biurokracji, więcej dla ucznia, zdecydowanie więcej w szkole, a mniej w domu - oświadczył Czarnek. Jednocześnie zastrzegł, że rok wyborczy nie jest dobrym czasem na radykalne zmiany. Ktoś, kto wprowadza nowe rzeczy, powinien wziąć także odpowiedzialność za ich realizację, trudno by było uchwalić coś, co miałoby mieć okres przejściowy nie za mojej kadencji, jeśli po wyborach miałaby się zmienić władza - choć liczę na to, że się nie zmieni. A jeśli się nie zmieni, to jednym z naszych pierwszych posunięć będzie dokończenie tej reformy i zmiana statutu zawodowego nauczyciela, zmiana systemu wynagrodzeń. Chciałbym, żeby w nowoczesnej szkole nauczyciel pracował w nowoczesnym systemie zatrudnienia - wyjaśniał.