Stołeczni urzędnicy wypowiedzieli podwarszawskim gminom umowy na wspólny bilet. Znakomite udogodnienie dla pasażerów może zniknąć z końcem marca przyszłego roku. To efekt cięć w budżecie na komunikację, które wprowadza w życie rządząca miastem PO. "Podniosą ceny i zlikwidują całą komunikację. Będziemy chodzić na piechotę" - komentują wzburzeni mieszkańcy.

Likwidacja wspólnego biletu oznaczałaby dla pasażerów droższe i mniej wygodne dojazdy do miasta. Oprócz tego musieliby kasować co najmniej dwa bilety. W tej sytuacji wzburzenie osób korzystających z komunikacji nie powinno dziwić.

Droższe bilety i mniej autobusów? To nie jest śmieszne - usłyszał reporter RMF FM od jednego z pasażerów. Ja tego nie rozumiem. Gronkiewicz-Waltz dostanie większą premię. Podniosą ceny i zlikwidują całą komunikację. Będziemy chodzić na piechotę - dodawali kolejni. A dlaczego sobie biletów darmowych nie zlikwidują? To kto jest dla kogo - my dla władzy, czy władza dla nas? - usłyszał od innych nasz dziennikarz.

Przedstawiciele gmin nie mają natomiast wątpliwości, że zerwanie umów to karta przetargowa w negocjacjach. Ich zdaniem Zarząd Transportu Miejskiego będzie chciał wymusić na gminach wyższe dopłaty do aglomeracyjnego biletu.

Miasto tnie wydatki na komunikację

Likwidacja wspólnego biletu to nie jedyny z pomysłów władz stolicy na zmniejszenie wydatków na komunikację. Zlikwidowane mają zostać także nocne kursy metra. Zmniejszy się ilość kursów autobusów i tramwajów poza godzinami szczytu, a niewykluczone, że skrócone zostaną także ich trasy.

Wszystkie cięcia mają przynieść Warszawie 190 mln złotych oszczędności. Pasażerowie odczują pierwsze zmiany już w styczniu.