Inspekcja handlowa zakwestionowała jedną czwartą przebadanych w tym roku zabawek i uznała, że blisko 160 z nich nie spełnia norm bezpieczeństwa. Rodzice sami mogą sprawdzić, czy to, co dają dziecku do zabawy, jest bezpieczne. W domowych warunkach jest to trudniejsze niż w laboratorium, ale możliwe - przekonuje w rozmowie z reporterką RMF FM Agnieszką Witkowicz dyrektor laboratorium Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów w Lublinie Anna Kozak

Anna Kozak: (W przypadku zabawek, które ciągnie się za linkę - np. samochodzików) można sprawdzić np. długość linki. Długość linki jest określona przez normę na 220 milimetrów. Jesteśmy w stanie to stwierdzić na pierwszy rzut oka.

Agnieszka Witkowicz: Czyli w sklepie oglądać, ciągnąć, szarpać?

Anna Kozak: Może ciągnąć i szarpać nie, bo nie możemy jej uszkodzić. Także konsument ma ograniczone możliwości sprawdzenia takiej zabawki.

Agnieszka Witkowicz: Pokazywała pani też zabawki, które mogą być szkodliwe np. telefony zabawkowe, które wydają z siebie zbyt głośne dźwięki. To też możemy sprawdzić od razu w sklepie.

Anna Kozak: Po prostu należy szukać cichych telefonów. Ja mam przy sobie dwa telefony. Jeden z nich spełnia wymagania, drugi znacznie głośniejszy, w którym poziom ciśnienia akustycznego przekracza wymaganą normę. Ten drugi może powodować ryzyko uszkodzenia słuchu dziecka.

Agnieszka Witkowicz: Na co trzeba zwrócić uwagę, gdy kupuje się maluchowi maskotkę? Wydaje się, że to bardzo bezpieczna, miła, taka przytulna zabawka.

Anna Kozak: Sprawdzamy, czy np. elementy plastikowe dołączone do tej zabawki, takie jak oczka, nosek nie odłączają się. Sprawdzamy również trwałość szwów oraz to, czy wypełnienie, które jest w zabawce nie stanowi niebezpieczeństwa. Niebezpieczne mogą być tego typu wypełnienia jak: kuleczki, groszki zawarte w zabawce.