Co najmniej 20 osób zginęło, a prawie 550 zostało rannych w sobotniej eksplozji w magazynie sztucznych ogni w holenderskim Enschede - przy granicy z Niemcami.

Przyczyny tragedii wciąż nie są znane. Premier Holandii - Wim Kok, który wraz z królową Beatrix - był wczoraj na miejscu katastrofy - zapowiedział powołanie specjalnej komisji śledczej, która przeprowadzi niezależne i szczegółowe śledztwo w sprawie przyczyn katastrofy w Enschede.

Wciąż nie wiadomo ilu ludzi może znajdować się pod gruzami prawie 400 budynków, które zawaliły się wskutek eksplozji. W akcji ratunkowej biorą udział setki ratowników z Holandii, ale także z Niemiec. Miasto i okolice Enschede zostały ogłoszone obszarem klęski żywiołowej.

Właściciele feralnej fabryki oddali się do dyspozycji prowadzących dochodzenie. Firma ta dostarcza sztuczne ognie na największe imprezy w Holandii. Burtmistrz Enschede zapewnił, że firma miała pozwolenie na przechowywanie fajerwerków - ale nie potrafił wytłumaczyć dlaczego tak niebezpieczny magazyn - znajdował się w środku dzielnicy mieszkaniowej prawie stu 50-tysięcznego miasta.

Katastrofa w Enschede jest największą w Holandii od czasu, gdy osiem lat temu samolot transportowy Boeing izraelskiego towarzystwa lotniczego - El Al runął na dom na przedmieściu Amsterdamu, zabijając czterdzieści trzy osoby.

Wiadomości RMF FM 06:45