"Narciarze pilnujcie swoich nart!" - apeluje zakopiańska policja. W ostatnich dniach prawdziwą plagą pod Tatrami stały się kradzieże sprzętu narciarskiego. Codziennie giną dwie, trzy pary drogich nart lub desek snowboarowych. Niestety ich właściciele często ułatwiają zadanie złodziejom - mówi rzecznik zakopiańskiej policji Kazimierz Pietruch.

Giną najczęściej najdroższe narty. I to nie jest przypadek. Złodzieje obserwują co dzieje się na stoku narciarskim i przed okolicznymi karczmami. Wiedzą kto ma dobry i drogi sprzęt i kto nie zwraca na niego większej uwagi. Często pojawiają się na stoku w stroju do jazdy na nartach i na przykład z butami narciarskimi na ramieniu. Kiedy zabierają narty, nikt nie zwraca na nich uwagi - ot kolejny narciarz. Tyle, że nie ze swoimi nartami. Jeszcze przed sezonem zimowy policjanci z Małopolski i Śląska apelowali, by znaczyć swoje narty niewidocznym pisakiem. Jednak niewiele osób posłuchało tego apelu. Co gorsza nadal niefrasobliwie podchodzą do swej (nietaniej przecież) własności. Okazuje się, że zmęczeni po zjazdach idą do karczmy, a narty pozostawiają na zewnątrz, zupełnie bez opieki. Kiedy wracają po kilku minutach, nart czy desek już nie ma. Dlatego apel zakopiańskiej policji:

.

Niedługa zaczną się ferie. Ciekawe czy narciarze posłuchają tego apelu.