Gigantyczne zakłócenia spowodowała w Waszyngtonie śnieżyca, która przeszła w nocy nad północno-wschodnim wybrzeżem USA. Prawie pół miliona ludzi nie ma prądu, gdyż burza śnieżna zerwała przewody trakcji elektrycznej.

Energetycy mają trudności z dotarciem do niektórych rejonów, dlatego przerwa w dostawach prądu może potrwać nawet kilka dni. Rozmiary awarii porównuje się z tymi, do których doszło w Waszyngtonie we wrześniu 2003 r. po huraganie Isabel. Prądu nie było wtedy w wielu dzielnicach przez prawie tydzień.

Zamknięto wszystkie szkoły w Waszyngtonie, a wiele osób opuściło swoje mieszkania i schroniło się na stacjach benzynowych, w metrze, kawiarniach i restauracjach. Z powodu śnieżycy opóźniają się dostawy żywności do sklepów. Ludzie masowo wykupują baterie do latarek, świece i inne przedmioty potrzebne do życia bez prądu.

W Waszyngtonie, Nowym Jorku, Baltimore i innych miastach spadło około 40 cm śniegu. Lód na drogach sparaliżował ruch pojazdów w godzinach popołudniowego szczytu, kiedy dziesiątki tysięcy Amerykanów wraca z pracy do domu. Utworzyły się gigantyczne korki, niektórzy wracali do domu 12 godzin.

Władze apelują, by nie wyjeżdżać z domu, gdyż na drogach jest wciąż niebezpiecznie.