Stargardzka prokuratura – po informacjach RMF i „Rzeczpospolitej” – wszczęła dochodzenie ws. zakupu lokalu przez posła SLD Stanisława Kopcia. Jednak jak się okazuje, niejasnych interesów stargardzkich samorządowców jest jeszcze sporo; nimi także powinni się zająć prokuratorzy.

Dochodzenie prokuratury dotyczy zakupu przez posła "lokalu mieszkalnego dla syna" - jak sam napisał Stanisław Kopeć w oświadczeniu majątkowym. Poseł wziął na nie pieniądze z kasy mieszkaniowej, a także wykorzystał ulgę mieszkaniową.

Rzecz w tym, że mieszkania nie było - bo być nie mogło. Przez ponad rok od zakupu plan przestrzenny dopuszczał na tym terenie jedynie funkcje przemysłowe. A dzisiaj na parterze budynku Kopcia mieszczą się biura towarzystwa ubezpieczeniowego.

Teraz jeszcze w sprawie pojawiły się nowe okoliczności. Dwupoziomowy lokal, który kupił poseł, to część budynku po przychodni upadłych Zakładów Naprawczych Taboru Kolejowego. Krótko po transakcji poseł uzyskał zgodę władz miasta na lokalizację mieszkania. Wydał ją ówczesny wiceprezydent z ramienia SLD Jan Dąbrowski. Zaznaczmy, że zgoda kolidowała z ówczesnym planem zagospodarowania przestrzennego.

Dąbrowski poświadczył więc nieprawdę, ale otworzył Kopciowi drogę do otrzymania kredytu, bo pismo od Dąbrowskiego, kopeć przedłożył w banku

Nieprawdą jest, że ja przygotowywałem jakąkolwiek opinię samodzielnie. (...) Powinna być parafa osoba przygotowującej to - tłumaczy się Dąbrowski. Ale owej parafy na dokumencie nie ma. Nieoficjalnie wiadomo, że żaden z urzędników nie chciał na dokumencie jej złożyć.

Podobnej zgody na zmianę przeznaczenia działki nie otrzymała inna spółka ubiegająca się o nią. Odmownej odpowiedzi udzielił nie kto inny tylko Dąbrowski - Nie dopuszcza się natomiast zmiany sposobu użytkowania obiektu na funkcję mieszkaniową.

A w Stargardzie nic nie mogło odbyć się bez Kopcia... Innymi sprawami, którymi powinna zająć się prokuratura, są niejasności wokół przetargów. Przypomnijmy, że na wiele intratnych umów i kontraktów mogło liczyć kilka firm, wśród nich Marbud. Firma ta wielokrotnie wygrywała przetargi, mimo że wcale nie składała lepszej oferty.

Tak było np. przy przetargu na budowę cmentarza. Marbud stanął w nim wraz z Zedelskim. Wygrał Marbud, bo choć Zedelski zaoferował cenę niższą o 300 tys. zł., to nie wpisał w ofercie papy termozgrzewalnej, a jedynie papę.

Po jakimś czasie rozpoczęto drugi etap budowy cmentarza. Prowadziła go firma z Gorzowa, która jednak zbankrutowała. Władze Stargardu wystąpiły do Urzędu Zamówień Publicznych o zgodą na wybór wykonawcy prac bez przetargu. We wniosku napisano, że jest to konieczne, ponieważ jeśli cmentarz nie będzie ukończony do końca roku, nie będzie gdzie chować zmarłych.

Niespodzianki oczywiście nie było – wytypowano Marbud. Koszt prac był wyższy od planowanego o 300 tys. zł, a prace opóźniły się o 4 miesiące.

Marbud miał też szczęście do nieruchomości. W lutym 2000 roku miasto przeprowadziło przetarg na sprzedaż atrakcyjnego gruntu i budynku w centrum miasta. Nabywca miał wyburzyć istniejący obiekt i postawić na nim nowy. Najwyższa cenę za grunt (400 tys. zł) zaproponowała spółka Budma.

Wygrał jednak Marbud, który dał tylko 311 tys. zł. Według komisji zadecydował błyskawiczny termin wybudowania nowego budynku. Budma proponowała sierpień 2002, a Marbud obiecał już wrzesień 2001.

Jaki był finał? Poseł Kopeć wmurował osobiście kamień węgielny, a budynek został rzeczywiście oddany do użytku we wrześniu, z tym, że 2002 roku.

Żadnych kar za opóźnienie nie było.

Jeszcze inną tajemniczą transakcją SLD-owskie władze popisały się przy okazji klubu Błękitni Stargard.

Czy Stargard Szczeciński to drugie Starachowice, posłuchaj relacji reportera RMF Piotra Lichoty:

16:30