Tyle trwał transport pacjenta chorego na tzw. świńską grypę ze szpitala w Kępnie do Wrocławia. To tylko nieco ponad 80 km, jak się okazało za dużo dla akumulatorów, które zasilały sztuczne płuco podtrzymujące pacjenta przy życiu. Karetka musiała kilka razy zatrzymywać się na stacjach benzynowych, żeby naładować wyczerpane akumulatory.

Jak tłumacza lekarze, to pierwszy taki transport pacjenta w Polsce, dlatego ciężko było przewidzieć jak zachowa się apartura. Na pokładzie karetki zainstalowano sztuczne płuco sprowadzone specjalnie ze szpitala w Zabrzu, tego typu sprzęt nie jest na standartowym wyposażeniu karetek, do jego zasilania nie przystosowane jest także napięcie w samochodach. Ekipa ratunkowa wykazała się trzeźwością umysłu i to prawdopodbnie uratowało choremu lekarzowi życie - mówi dyrektor szpitala w Kępnie Andrzej Jackowski - dlatego, gdy już po pół godzinie baterie w aparaturze zaczęły się wyczerpywać, transport zatrzymał się na stacji benzynowej, żeby doładować akumulatory w urządzeniu.

W sumie po drodze trzeba było zrobić aż trzy kilkugodzinne postoje i dopiero na rogatkach Wrocławia na pomoc wezwano wóz straży pożarnej z agregatem, do którego podłączono sztuczne płuco.

Jak zapewniają lekarze, transport nie wpłynął na pogorszenie się stanu pacjenta, niestety wciąż jest on ciężki, chociaż stabilny.