Czy będzie polska odmiana afery banku Baringsa? Straty klientów domu maklerskiego Banku Handlowego spowodowane nielegalnymi operacjami maklera z Lublina, szacuje się na prawie 3 mln zł. Może to być jednak wierzchołek góry lodowej, bowiem specjaliści sądzą, że straty są znacznie większe. Makler zniknął bez śladu po tym, jak wyrzucono go z pracy.

Śledztwo w tej sprawie prowadzi prokuratura. Mężczyzną interesuje się też Centralne Biuro Śledcze. Makler dysponował kontami klientów. Zaciągał na nie kredyty, a pieniądze inwestował w tzw. kontrakty terminowe. Operacje przynoszące olbrzymie zyski są jednak bardzo ryzykowne. Początkowo wszystko odbywało się za zgodą właścicieli. Makler zarabiał, zdobył sławę, obracał kwotami rzędu 30 milionów złotych. Chciał jednak więcej i dlatego bez wiedzy zainteresowanych grał dalej. Tu szczęście go opuściło – straty rosły i aby je pokryć brał coraz więcej kredytów i to coraz większych. Fałszował wyciągi z topniejących kont i sięgał po kolejne pożyczki. Finansiści mówią nieoficjalnie, że mógł obracać sumami sięgającymi nawet stu milionów złotych. Podobne operacje w wykonaniu Nicka Leesona doprowadziły do bankructwa banku Baringsa. (Barings Bank - najstarszy bank londyńskiego City (tzw. kupiecki) zbankrutował w 1995 roku ze stratami sięgającymi ok. 1,5 mld dolarów (830 milionów funtów). Przyczyną bankructwa był spekulacyjny obrót funduszami pochodnymi (derivatives) na giełdach Dalekiego Wschodu). Anglik siedzi w więzieniu, a polski makler z Lublina zniknął. Na razie nie ma listu gończego, bo nie jest podejrzanym – nikomu nie przedstawiono żadnych zarzutów. Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że żona maklera pracuje w prokuraturze. Dlatego akta sprawy przekazano do Zamościa.

Bank nie chce komentować tej sprawy. Jego przedstawiciele przyznają jedynie, że jest kontrola w domu maklerskim, że makler przekroczył uprawnienia służbowe i za to został wyrzucony z pracy. O wszystkim powiadomiono giełdę papierów wartościowych.

07:05