​Złoty radzi sobie, delikatnie mówiąc, nie najlepiej. Dolar jest najdroższy w historii, a euro jest nieopodal historycznych szczytów. Silna wobec naszej narodowej waluty jest nawet korona czeska, choć to efekt licznych interwencji walutowych tamtejszego banku centralnego. Słaba waluta to spory impuls dla naszej inflacji - droższy jest bowiem import.

W środowy poranek euro kosztowało 4,79 zł, a dolar 4,80 zł. Jeszcze droższy jest frank szwajcarski, który kosztował powyżej 4,90 zł. Wkrótce kursy walut wystrzeliły, ale później trochę osłabły. Wciąż jednak są one dużo droższe, niż miało to miejsce chociażby na początku lipca.

Bardzo dobrze wobec złotego radzi sobie także czeska korona. Tamtejszy bank centralny bardziej stanowczo podnosił stopy procentowe, a także przeprowadza szereg interwencji walutowych. Szacuje się, że w tym celu wyprzedano ok. 4,5 proc. rezerw kraju. Widać jednak tego efekt - korona jest stabilna wobec euro, choć traci wobec dolara.

Na słabość złotego wpływa kilka kwestii. Przede wszystkim największe banki centralne zaczęły podejmować kroki w celu walki z rosnącą inflacją. Amerykański Fed już podnosi stopy procentowe, a Europejski Bank Centralny na razie zapowiedział dwie podwyżki i zmianę dotychczasowej polityki związanej ze skupywaniem aktywów. Mniej stanowcza polityka władz monetarnych strefy euro, a także zagrożenie ze strony Rosji doprowadziły do osłabienia waluty Wspólnoty wobec dolara - doszło do tego, że euro i dolar zrównały się. Złoty, ponieważ jest w tym samym "koszyku" co euro, osłabił się wobec dolara.

Istotne są także decyzje wewnętrzne, czyli Narodowego Banku Polskiego i Rady Polityki Pieniężnej. Złoty dostał mocno na początku czerwca, kiedy prezes Adam Glapiński zaczął już rysować scenariusz obniżania stóp procentowych, choć niewiele wskazywało, by inflacja miała przestać rosnąć. Potem, pod koniec miesiąca, RPP rozczarowała rynek podwyżką stóp o 50 punktów bazowych - oczekiwano bardziej stanowczego ruchu, zwłaszcza, że czerwcowa inflacja przebiła 15 proc.

Kropkę nad "i" postawił raport o inflacji Narodowego Banku Polskiego, który w swojej projekcji założył, że szczyt inflacji nastąpi w przyszłym roku i wyniesie on 18,8 proc. W najgorszym scenariuszu założono nawet dynamikę wzrostu cen o prawie 27 proc. Należy jednak podkreślić, że NBP założył sytuację, w której tzw. tarcza antyinflacyjna nie zostanie przedłużona. Jest bowiem jednak spora presja na rządzących, by obniżki podatków obowiązywały nie tylko do końca 2023 roku, ale i nawet do końca 2024.

Na złotego czekają jeszcze kolejne uderzenia, takie jak decyzja EBC o podwyżce stóp procentowych, która ma zapaść na posiedzeniu 21 lipca. Christine Lagarde zapowiedziała podwyżkę o 25 punktów bazowych, jednak niewykluczone, że ruch będzie bardziej stanowczy. Inflacja w strefie euro jest bowiem rekordowa, a w niektórych krajach - np. w Estonii - przekroczyła 20 proc.

Kluczowe będą także dalsze kroki Rezerwy Federalnej. Spodziewane jest dalsze zaciskanie pasa o 75 punktów bazowych, zwłaszcza, że inflacja okazała się wyższa od oczekiwań - w czerwcu wyniosła 9,1 proc., choć oczekiwano 8,6 proc. Spadek zaliczyła inflacja bazowa (5,9 proc., z 6 proc. miesiąc wcześniej), jednak to także był odczyt rozczarowujący.