Duże kolejki ustawiają się w całej Polsce nie tylko przed biurami sprzedaży węgla, ale także i składami drewna. W niektórych miejscach za ten surowiec na opał zapłacić trzeba ponad 100 procent więcej niż przed rokiem. "Niewiele mamy drewna i jest bardzo ciężko go kupić" – mówi RMF FM Jacek Krzyżanowski, współwłaściciel składu opału w Lublinie. "Chyba taniej porąbać meble na kawałki i spalić, niż znaleźć tanie drewno na opał"- potwierdza słuchacz Marcin, który zadzwonił do nas z Podkarpacia.

Drewno opałowe jest masowo wykupowane. Niektóre nadleśnictwa musiały wprowadzić limity, wprowadzone zostały zapisy dla zainteresowanych.

"Drogo to było rok, dwa lata temu. Teraz jest kosmos" - to treść maila, jaki do naszej redakcji przysłał Irek z Międzyrzeca Podlaskiego w woj. lubelskim.

W samym Lublinie w skupach opałowych na tabliczkach wiszą horrendalnie wysokie ceny, o ile w ogóle jest tam coś do kupienia.

"Niewiele mamy drewna i bardzo ciężko jest go kupić" - mówił nam Jacek Krzyżanowski, współwłaściciel składu opału w tym mieście.

Na terenie składu reporter RMF FM Krzysztof Kot widział stosy drewna, na których widniała kartka z napisem "rezerwacja". W tym składzie za metr sześcienny grabu trzeba zapłacić około 700 zł, za dąb 680 zł. Właściciel składu wspomina, że przed rokiem te ceny dochodziły góra do 400 zł.

Prowadzący skład drewna we Wronkach w Wielkopolsce mówią natomiast, że mają około 6 tys. metrów przestrzennych drewna. Muszą je sprzedawać o 200 proc. drożej niż przed rokiem. W rozmowie z dziennikarzem RMF FM Beniaminem Piłatem tłumaczą, że drewno kupują od Lasów Państwowych na specjalnych aukcjach. Lasy Państwowe nie podnoszą cen, ale to przedsiębiorcy przebijają się na licytacjach. Obecnie prowadzący składy drewna w Wielkopolsce skupują je z całej Polski, a nie jak dotąd w lokalnych nadleśnictwach.

"Wozimy po 200-300 km. Kupujemy od osób prywatnych, od firm, które zajmują się wycinką, ponieważ w Lasach Państwowych jest trudno dostępne obecnie" - powiedział prowadzący skład we Wronkach Ariel Remisz.   

Za metr najtańszego drewna kominkowego mieszkańcy Wronek muszą zapłacić 590 złotych.

Ponadto mieszkańcy kupują drewno na zapas, bo boją się kolejnych podwyżek cen gazu i energii elektrycznej.

Samowyrób, czyli z siekierą do lasu

W Olsztynie w Lasach Państwowych za metr sześcienny drewna liściastego trzeba zapłacić 133 zł, za iglaste 105 zł za metr sześcienny. Adam Pietrzak, rzecznik Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Olsztynie przyznaje, że drewno można kupić taniej. Jest jednak warunek - trzeba samemu iść po nie do lasu. Chodzi o tak zwany samowyrób.

"Leśniczy wskaże powierzchnię, na której można przygotować sobie stosy. Następnie leśniczy dokonuje odbioru. Wtedy cena wynosi czterdzieści kilka złotych za metr sześcienny" - mówi Pietrzak, zauważając, że nie każdy umie, ma czas i sprzęt, by to drewno samemu zebrać.

Także ciechanowscy leśnicy przyznają, że zainteresowanie jest spore. "Ludzie dzwonią, dzwonią do nadleśnictwa, odsyłamy ich do leśników. Leśnik wie, kiedy takie drewno się pojawi" - mówi Tomasz Dróżdż z Nadleśnictwa Ciechanów w woj. mazowieckim w rozmowie z reporterem RMF MAXXX Kamilem Puternickim.

Nadleśnictwo Ciechanów przeznaczyło do wzięcia do końca roku ok. 2 tys. metrów sześciennych drewna w cenie od 170 do 190 złotych.

Dróżdż przypomina, że do pozyskania jest także chrust. "Zbieranie drobnicy opałowej trwa od dawna" - dodaje, zauważając, że chrust jest tani. Kosztuje 50-60 zł za metr sześciennych, ale wymaga pracy i czasu, żeby go zebrać, a potem wywieźć z lasu. 

Nie wszędzie to drewno w nadleśnictwach jest dostępne.

"W wielkopolskim Wągrowcu w lasach drewna nie ma i nie będzie do końca roku, a tak zwany samowyrób nie funkcjonuje od początku tego półrocza" - napisał do nas słuchacz Marcin.

Z kolei w nadleśnictwie w Puszczy Niepołomickiej pod Krakowem drewno opałowe można kupić. To efekt uboczny wycinki drzew na potrzeby gospodarcze - informuje reporter RMF FM Marek Wiosło. Trzeba jednak do nadleśnictwa zadzwonić i ustawić się w kolejce, bo nie zawsze drewno dostępne jest od ręki, a pierwszeństwo w kupnie drewna opałowego mają lokalni mieszkańcy. 

Michał Wieciech z Nadleśnictwa w Niepołomicach przyznaje, że zainteresowanie jest duże, większe niż przed rokiem. "Częściej są telefony, częściej są pytania" - mówi i szacuje, że zainteresowanie wzrosło o 20-30 proc. w stosunku do ubiegłego roku. W Nadleśnictwie Niepołomice za metr sześcienny drewna liściastego opałowego trzeba zapłacić ok. 150 zł. Nadleśnictwo planuje sprzedać w tym roku ponad 2 tysiące metrów sześciennych drewna opałowego każdego rodzaju.

Lasy Państwowe: Więcej drewna nie będzie

Już wiemy, że Lasy Państwowe nie zwiększą limitu pozyskania drewna opałowego, bo ten - jak tłumaczy rzecznik Lasów Państwowych Michał Gzowski - jest dostosowany do warunków przyrodniczych, a nie do zapotrzebowania przemysłu czy państwa. Drewno opałowe jest produktem ubocznym, niespełniającym standardów do innego wykorzystania.

To nie oznacza, że Lasy Państwowe nie mogą nic zrobić, bo w tym roku, ze względu na kryzys energetyczny, polecono leśnikom, by ci pozyskiwali jak najwięcej odciętych gałęzi. To drewno nie jest w planie wycinki, jest dodatkowym opałem - usłyszał nasz reporter Maciej Sztykiel.

W efekcie do końca sierpnia Lasy Państwowe sprzedały o 46 proc. więcej gałęzi opałowych niż przed rokiem.

Średnia cena gałęzi, jak podały nam Lasy Państwowe, jest wyższa o 2 złote niż przed rokiem i wynosi dokładnie 31 zł za metr sześcienny, ale to w przypadku, gdy nabywca samodzielnie przygotuje drewno do pomiaru.