​Rosyjski rząd nakazał firmom naftowym sprzedawać więcej paliwa na aukcjach giełdowych. W związku z sankcjami nałożonymi po rosyjskiej inwazji na Ukrainę, magazyny są zapełnione i koncerny ograniczają rafinację ropy.

Premier Rosji Michaił Miszustin podpisał dekret nakazujący sprzedawać więcej paliwa na giełdzie. Zmiany dotyczą benzyny silnikowej i oleju napędowego. Zwiększono minimalny udział sprzedaży benzyn z 11 proc. do 12 proc. wolumenu produkcji, a oleju napędowego - z 7,5 proc. do 8,5 proc.

Decyzja ma na celu utrzymanie stabilnej sytuacji na krajowym rynku benzyny i oleju napędowego w warunkach sezonowego wzrostu popytu - napisano na stronie rządu Federacji Rosyjskiej.  

Rosyjskie koncerny naftowe ograniczają rafinację ropy ze względu na trudności z eksportem produktów w związku z sankcjami. Jak podaje "Kommiersant", w pierwszej połowie kwietnia średni dzienny wolumen rafinacji ropy był niższy o 6 proc. w porównaniu z marcem.  Problemy mogą pogłębić się w maju, gdyż w połowie miesiąca wejdą w życie unijne sankcje wobec Rosnieftu i GazpromNieftu.

Ministerstwo Energii przekonuje jednak, że ten spadek jest niewielki i to efekt regularnych, corocznych prac remontowanych.

Wiele firm sygnalizowało, że ma problemy z magazynowaniem produktów naftowych, głównie oleju opałowego, w związku z czym muszą ograniczyć produkcję, by utrzymać w ogóle wydolność i bezpieczeństwo swoich zakładów.

Ponieważ produkty naftowe trafiają niemal wyłącznie na rynek krajowy, doprowadziło to do sporych spadków cen. "Kommiersant" wskazuje, że giełdowe ceny można porównać z tymi z początku pandemii, gdy paliwa potaniały w związku z lockdownami i niepokojem o pandemię koronawirusa. Wtedy jednak baryłka ropy Brent kosztowała 30 dolarów, dzisiaj to jest ponad 100 dolarów. Mimo niskich cen benzyny i energii, inflacja w Rosji rośnie i wynosi już kilkanaście procent.