Od poniedziałku kanadyjska mennica przestanie wprowadzać do obiegu jednocentówki, a będące w obiegu te monety zwane "pennies" będą wycofywane. Dla konsumentów płacących gotówką oznacza to zaokrąglone ceny.

Ostateczna decyzja o wycofaniu jednocentówek z obiegu zapadła niespełna rok temu, latem zeszłego roku mennica przestała bić najdrobniejsze monety. Decyzja wynikła z oszczędności, ponieważ produkcja jednego centa kosztuje 1,5 centa. Już trzy lata temu senacki raport zalecał rezygnację z jednocentówek. "Pennies" oczywiście są w obiegu, ale, co podkreślała strona rządowa, wiele z nich po prostu tkwi w domowych skarbonkach.

Jak poinformowała Królewska Kanadyjska Mennica w swoim komunikacie, koniec produkcji nowych jednocentówek to dla podatników oszczędności wynoszące 11 mln dolarów rocznie.

Jednocentówki pozostaną legalnym środkiem płatniczym. Nie będzie przybywać nowych, natomiast starymi będzie nadal można płacić. Najmniejsza jednostka monetarna nie znika zupełnie z kanadyjskiego rynku, bo nadal będzie istnieć w świecie wirtualnych pieniędzy.

Skutek rządowych decyzji jest taki, że od najbliższego poniedziałku, jeśli cena danego produktu czy usługi wyniesie np. 10 dolarów kanadyjskich i jeden cent, to ktoś płacący kartą lub czekiem zapłaci tę właśnie kwotę. Natomiast, jeśli ktoś będzie płacić gotówką - zapłaci tylko 10 dolarów.

Ciekawostką jest to, że w kanadyjskich sklepach można płacić dolarami amerykańskimi i kasjerzy wydając resztę wypłacają czasem jej część w amerykańskich centach, które są podobnych nominałów i wielkości jak kanadyjskie. Jednocentówek amerykańskich jednak w Kanadzie nie wycofuje się z obiegu.

Kanada nie jest jedyna w pożegnaniach z jednocentówką. Te monety znikły już w Australii i Nowej Zelandii.