Drogi cukier zasypię Polskę - alarmuje "Rzeczpospolita". Winne tej sytuacji jest unijne prawo. Bruksela przyznała Polsce roczny limit produkcji cukru nieco przekraczający 1,4 mln. Tymczasem krajowe zapotrzebowanie jest o 200 tysięcy ton wyższe.

Limit przyznany przez UE powinien teoretycznie cieszyć branżę cukierniczą i konsumentów. Dla cukrowników jest to jednak głównie kłopot, bo przy tak dużej produkcji muszą liczyć się z dużą nadwyżką. A w myśl prawa unijnego, zgodę na sprzedaż cukru pozakwotowego na cele spożywcze w UE musi wydać Komisja Europejska.

Niestety - nawet, jeśli KE zgodzi się, tak jak w poprzednich latach, przekwalifikować ok. 500 - 700 tys. ton cukru, to redukcja nadwyżki będzie niewielka. Oznacza to, że nie możemy spodziewać się spadków cen cukru.

Regulacje unijne w sztuczny sposób ograniczają podaż windując ceny. Gdyby tego typu ograniczenia samodzielnie wprowadziły jakiekolwiek firmy, to zostałyby posądzone o zmowę cenową - uważa Andrzej Gantner, dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności. Trzeba jak najszybciej uwolnić rynek cukru, sytuacja urzędowego planowego niedoboru daje możliwość spekulacji i gwałtownych wzrostów cen - takich jak w 2011 roku - dodaje.

Kwotowy podział wykorzystania cukru w krajach UE gwarantuje stabilizację rynku i bezpieczeństwo żywnościowe. Zdaniem ekspertów, w takich krajach jak Polska, gdzie limity nie pokrywają popytu na cukier, kwoty powinny być jednak sukcesywnie zwiększane.

Z kolei przeciwnicy kwot przypominają, że taki podział nie chroni przed paniką na rynku. Do ostatniej takiej reakcji doszło wiosną 2011 roku. Ceny detaliczne cukru w Polsce poszybowały wówczas do ok. 5 zł za kilogram. Dziś cena kilograma cukru wynosi ok. 4 złote. Jeszcze dwa lata temu za ten sam produkt płaciliśmy 2,5 złotego.