Nowa ustawa autorstwa minister Fedak może sprawić, że 60 tys. pracujących emerytów będzie musiało się zwolnić lub zrezygnować z emerytury - pisze "Gazeta Wyborcza". Jedynym wyjściem jest, że prezydent Bronisław Komorowski jej nie podpisze.

Posłowie uchwalili ustawę uderzającą w pracujących emerytów, mimo że pierwszy prezes Sądu Najwyższego uważa, że narusza ona "wszelkie możliwe zasady prawa ubezpieczeniowego" i konstytucję.

Chodzi o przepisy wymyślone przez Ministerstwo Pracy.

Szefowa resortu Jolanta Fedak w styczniu 2009 r. pozwoliła Polakom łączyć emeryturę z pracą bez konieczności zwalniania się z dotychczasowego zakładu. Wszystko w ramach programu "50+" - zwiększenia aktywności zawodowej osób po pięćdziesiątce. W tej grupie wiekowej pracuje zaledwie co trzeci rodak. 60 tys. Polaków postanowiło z nowego prawa skorzystać.

Kilkanaście miesięcy później pani minister zdanie jednak zmieniła. Przywilej chce im zabrać. Dlaczego? Uznała, że w kryzysie emeryci blokują etaty innym Polakom.

Pracujący emeryci będą musieli się z pracy zwolnić. Oczywiście teoretycznie mogą się znów zatrudnić w dawnym zakładzie, pobierając i emeryturę, i pensję. Ale na to będzie się musiał zgodzić pracodawca.

A to nie jest już proste. Emeryci boją się, że nikt nie będzie chciał ich przyjmować z powrotem. Kłopot z pracą mogą mieć zwłaszcza osoby z administracji państwowej, gdzie aby kogoś przyjąć, trzeba często ogłosić konkurs. Nie jest pewne, czy emeryt, który się zwolnił, konkurs wygra. A nawet jeśli wygra, to nie wiadomo, czy pracodawca nie zaproponuje mu niższej pensji.

16 grudnia ustawa przeszła przez Sejm. 17 grudnia wylądowała na biurku prezydenta. Posłowie głosowali "za", mimo że przepis może być niezgodny z prawem. O takim zagrożeniu alarmował ich w swojej ekspertyzie pierwszy prezes Sądu Najwyższego Stanisław Dąbrowski.