Urzędnicy niewielkiej miejscowości Menin w belgijskiej Flandrii mają zakaz mówienia w pracy po francusku. To miasto graniczy z Francją i mieszka tam wielu Francuzów i francuskojęzycznych Belgów, jednak administracyjnie miejscowość należy do Flandrii, gdzie urzędowym językiem jest jedynie flamandzki.

Francusko- i flamandzkojęzyczni mieszkańcy Menin żyją ze sobą w zgodzie. Wszyscy sklepikarze, właściciele kawiarni, restauracji czy hoteli w Menin mówią po francusku. Na 32 tys. mieszkańców - około 1600 jest frankofonami.

Jednak burmistrz Menin Martine Fournier uważa, że to skandal, że francuskojęzyczni obywatele jej miasta niekiedy nie znają nawet słowa po niderlandzku, mimo że jest to język urzędowy. Postanowiła więc zmusić opornych do nauki, zakazując urzędnikom rozmów z petentami w języku Moliera. Nie mogą powiedzieć po francusku nawet słowa. W ostateczności urzędnicy mogą natomiast… pokazywać na migi lub używać obrazków. W urzędzie miasta rozwieszono informację o kursach niderlandzkiego.

Jedynie w Brukseli są dwa urzędowe języki: francuski i niderlandzki. W Walonii urzędowym językiem jest francuski, a we Flandrii - niderlandzki.