Część białoruskich opozycjonistów zatrzymanych w niedzielę po demonstracji w Mińsku stanęła w poniedziałek przed sądem. Większość otrzymała kary 10-15 dni aresztu administracyjnego lub grzywny - informuje kampania obrońców praw człowieka "O sprawiedliwe wybory". Opozycjoniści protestowali przeciw sfałszowanym - ich zdaniem - wynikom wyborów prezydenckich.

Prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenko poinformował w poniedziałek, że po demonstracji opozycji w Mińsku zatrzymano 639 osób. Według działaczy kampanii "O sprawiedliwe wybory", ponad 150 osób zostało już osądzonych lub ich sprawy są w toku - podała niezależna gazeta internetowa "Biełorusskije Nowosti". Na areszt skazana została większość zatrzymanych, cztery osoby otrzymały karę grzywny w wysokości równowartości ponad 1000 złotych.

Na 13 dni aresztu skazana została między innymi Julija Rymaszeuskaja, rzeczniczka prasowa Uładzimira Niaklajeua, który startował w niedzielnych wyborach. Szef sztabu wyborczego Niaklajeua Andrej Dźmitryjeu znajduje się natomiast w areszcie KGB - podały "Biełorusskije Nowosti". Sam kandydat został w niedzielę dotkliwie pobity, a później trafił do aresztu śledczego.

Po przesłuchaniach w KGB zwolnieni zostali w poniedziałek dwaj inni kandydaci w niedzielnych wyborach: Ryhor Kastusiau i Dźmitry Wus.

Poczobut na razie bez wyroku, został zwolniony

Zwolniony z aresztu został działacz nieuznawanego przez władze w Mińsku Związku Polaków na Białorusi Andrzej Poczobut. Trafił tam po niedzielnej demonstracji opozycji. Sąd na razie nie wydał wyroku w jego sprawie.

Proces odbywał się bardzo szybko, nie było świadków, nawet milicjantów (...). Miałem być sądzony jako ostatni. Wszedłem na salę, zażądałem adwokata, który zawsze mnie bronił, sędzia mi odmówił. Zażądałem wtedy, by byli przesłuchani świadkowie, m.in. milicjanci, którzy mnie zatrzymywali, a także ludzie, którzy mogli potwierdzić moją wersję wydarzeń, którzy widzieli, jak mnie zatrzymywano. Sędzia odmówił. Wtedy powiedziałem, że pozbawia mnie możliwości obrony i w związku z tym nie będę składał żadnych wyjaśnień - relacjonował działacz ZPB. Dalej mówił, że sędzia odczytał materiały milicyjne. Potem nie ogłosił wyroku w mojej sprawie, ale przerwę, która trwała cztery godziny. Po przerwie szef aresztu poinformował Poczobuta, że władze Białorusi wzięły pod uwagę, iż pracuje on jako dziennikarz, i postanowiły przeprowadzić dodatkową kontrolę raportów, na podstawie których został zatrzymany. Wówczas działacz ZPB został zwolniony.

Jak wyjaśnił, raporty milicji mówiły o tym, że "był aktywnym uczestnikiem antypaństwowego wiecu". Dodał, że takie same raporty dotyczyły innych zatrzymanych. Wiele osób, które były przetrzymywane razem ze mną, w ogóle nie było na tej demonstracji. Zostali zatrzymani przypadkowi przechodnie, ich też skazywano na 10 dni aresztu - podkreślił Poczobut.

Białoruscy opozycjoniści protestowali przeciw sfałszowaniu wyników niedzielnych wyborów prezydenckich. Według danych Centralnej Komisji Wyborczej, wygrał je Aleksander Łukaszenko, ubiegający się w wyborach o czwartą kadencję. Miał zdobyć ponad 79 procent głosów.