To, co usiłowano zrobić wczoraj w Mińsku, to nie demokracja, to bandytyzm. To są wandale spuszczeni z łańcucha - tak o białoruskiej opozycji i jej wczorajszych działaniach mówił dzisiaj prezydent Aleksander Łukaszenko. Po wyborach prezydenckich w Mińsku doszło do protestów opozycji, które z użyciem siły stłumiła milicja. Do dzisiejszego wieczora zatrzymano 639 osób, które uczestniczyły we wczorajszej demonstracji.

To wszystko zostało zorganizowane przez kandydatów w wyborach prezydenckich - oświadczył Łukaszenko. Dodał, że poprosił siły porządkowe, by zapobiegły "jak najbardziej zdecydowanie" naruszeniom porządku publicznego. Wszyscy zgodnie z prawem pójdą do więzienia. Są od tego sędziowie i sąd - zapowiedział i dodał, że "na Białorusi nie będzie rewolucji".

Łukaszenko pochwalił też milicję za stawienie czoła - jak to określił - "barbarzyństwu i destrukcji". Wraz z milionami współobywateli godnie zdaliśmy egzamin wobec historii, ojczyzny i przyszłości naszych dzieci (...) Zrobiliśmy wszystko, co niezbędne, by kampania wyborcza odbyła się uczciwie i ze ścisłym poszanowaniem ustawodawstwa naszego kraju - podkreślił.

Białoruski prezydent skrytykował też wnioski misji obserwacyjnej OBWE, która oceniła, że Białorusi "bardzo daleko do wolnych wyborów". Nie wiem, czego jeszcze nie zrobiliśmy na Białorusi, by wybory odpowiadały normom międzynarodowym - stwierdził Łukaszenko.