Główny Urząd Statystyczny podał właśnie, że w marcu - w porównaniu z zeszłym rokiem - nasze wydatki na zakupy spadły o 9 procent. To znacznie więcej niż spodziewali się analitycy, którzy prognozowali raptem 2-procentowy spadek. Przypomnijmy przy tym, że ograniczenia związane z epidemią koronawirusa prowadzono w połowie marca.

Wprowadzenie w marcu najpierw stanu zagrożenia epidemicznego, a następnie stanu epidemii i związane z tym znaczne ograniczenie w handlu detalicznym w niektórych obiektach handlowych istotnie wpłynęły na wielkość dokonywanych zakupów i realizowaną sprzedaż detaliczną - czytamy w komunikacie Głównego Urzędu Statystycznego.

Dane GUS-u wskazują, że najgorzej jest w branżach, gdzie sklepy są zamknięte. Na przykład w sklepach odzieżowych i obuwniczych nasze wydatki spadły aż o połowę.

Ubranie i buty kupujemy teraz albo w działających sklepach poza galeriami handlowymi i domami towarowymi albo przez internet. Zakupy odzieżowy przez sieć wzrosły o ponad 35 procent.

Co do pozostałych branż: spadła sprzedaż samochodów o 31 procent, sprzedaż paliw na stacjach o 12 procent.

Co ciekawe, bardzo nieznacznie spadała sprzedaż żywności. To dlatego, że na początku marca wielu z nas szturmowało supermarkety, kupując po 40 rolek papieru toaletowego i zapas jedzenia na miesiąc. To zrekompensowało dzisiejsze pustki w wielkich sklepach.

Dobrze radziły sobie sklepy z farmaceutykami i kosmetykami, czyli apteki i drogerie (wzrost sprzedaży o 11,6 proc. rok do roku).

Wyższe ceny żywności

W ciągu roku żywność w Polsce podrożała średnio o 8,6 procent. To oficjalne dane Głównego Urzędu Statystycznego.

Najmocniej przez ostatni rok podrożała papryka czerwona - aż o 85 procent.

Mięso wieprzowe podrożało o ponad 27 procent.

Podium zamykają owoce - 19 procent.

Pozostała część tego rankingu rosnących cen wyglądają następująco: wędliny - 15 procent w górę, pieczywo oraz drób 8,5 procent, warzywa 8 procent, mleko i cukier 7 procent.

Czy obawiamy się o zatrudnienie w naszych zakładach pracy?

Czy Polacy mają związane z epidemią koronawirusa obawy o zatrudnienie w ich zakładach pracy - zapytaliśmy w sondażu przeprowadzonym dla RMF FM i "Dziennika Gazety Prawnej" przez United Surveys.  Aktywnych zawodowo respondentów poprosiliśmy o odniesienie się do stwierdzenia: "Obawiam się o zatrudnienie w moim zakładzie pracy".

Największa grupa - 39 procent - badanych odparła, że "zdecydowanie nie zgadza się" z tym stwierdzeniem, a 26,3 procent uznało, że "raczej" się z nim nie zgadza.

Odpowiedź: "Zdecydowanie się zgadzam" wybrało 18,5 procent pytanych, a 13,4 procent wskazało opcję: "Raczej się zgadzam".

O zatrudnienie w swoim zakładzie pracy nie obawiają się w zdecydowanej większości kobiety: 38 procent nie zgadza się ze stwierdzeniem, o które pytaliśmy, "zdecydowanie", a 34 procent - "raczej".

Nieco większe obawy mają w tej kwestii mężczyźni. Ze stwierdzeniem: "Obawiam się o zatrudnienie w moim zakładzie pracy" zdecydowanie nie zgadza się 40 procent z nich, a raczej nie zgadza - 20 procent.

Wśród ankietowanych z wykształceniem podstawowym i niepełnym podstawowym lub gimnazjalnym aż 65 procent "zdecydowanie" nie obawia się o zatrudnienie w swoim zakładzie pracy.

Podobnie wysoki - 62 procent - był odsetek wskazań dla tej odpowiedzi wśród mieszkańców miast liczących od 50 do 250 tysięcy ludzi.