"Każdy z piłkarzy sam zadecyduje, czy chce i czuje się na siłach, by wystąpić w meczu z Belgami" - powiedział trener Duńczyków Kasper Hjulmand. To efekt dramatycznych wydarzeń, jakie miały miejsce w trakcie spotkania z Finlandią (0:1) w fazie grupowej mistrzostw Europy. 29-letni Christian Eriksen, najbardziej znany duński piłkarz ostatnich lat, zasłabł tuż przed końcem pierwszej połowy.

Jest jeszcze za wcześnie, żeby ocenić, czy każdy z zawodników jest gotowy na kolejne wyzwanie. Mecz jest w czwartek i jeśli ktoś mi powie, że nie chce grać, zrozumiem to i uszanuję - zaznaczył szkoleniowiec.

Dramat na murawie

Eriksen upadł na ziemię bez kontaktu z rywalem w 43. minucie sobotniego meczu w Kopenhadze. Doszło do zatrzymania akcji serca i Duńczyk musiał być reanimowany. Akcja ratunkowa przyniosła efekt, piłkarz został zniesiony z murawy na noszach i trafił do szpitala Rigshospitalet, gdzie wciąż przebywa. Na razie nie udało się ustalić przyczyny zapaści 29-letniego pomocnika Interu Mediolan.

"Ostatnia doba była dla nas dobra"

Sam Hjulmand - po pozytywnych informacjach ze szpitala na temat stanu zdrowia Eriksena - jest optymistą. Ostatnia doba była dla nas dobra. Dla nas jako drużyny. Wiemy, że Christian czuje się dobrze i nic nie zagraża jego życiu. To też pozwoliło nam wrócić normalnie do treningów. U niektórych piłkarzy pojawił się nawet uśmiech na twarzach - przyznał selekcjoner.

Sam Eriksen po raz pierwszy zabrał też głos publicznie i napisał na Instagramie: "Wielkie dzięki za słodkie i niesamowite wiadomości z całego świata. Wiele znaczą dla mnie i mojej rodziny. Biorąc pod uwagę okoliczności, to nic mi nie jest. Czeka mnie jeszcze trochę badań, ale czuję się dobrze. Teraz będę kibicował chłopakom z drużyny w kolejnych meczach".

Umieścił też zdjęcie, na którym leży uśmiechnięty w szpitalnym łóżku, a jego nastrój ma obrazować podniesiony do góry kciuk.