Od niedzieli trwały poszukiwania pary, która na plaży przy zbiorniku wodnym Pogoria zostawiła osobiste rzeczy. Na nogi zostały postawione wszystkie służby. W akcji brały udział straż pożarna, ratownicy WOPR i policja. Alarm podnieśli inni plażowicze, którzy zauważyli porzucony plecak i koc. Parę na szczęście odnaleziono całą i zdrową. Jak tłumaczyła swoje zachowanie?

W niedzielę przy zbiorniku wodnym Pogoria znaleziono koc i plecak. Postawiło to na nogi wszystkie służby. Na miejsce przyjechało sześć zastępów straży pożarnej, ratownicy WOPR i policja. Przeszukiwany był zbiornik wodny i jego okolice. Dziennikzachodni.pl informuje, że koc został porzucony w okolicy ulicy Letniej. Dokładnie tam dno zbiornika ma największy uskok i jest najgłębiej.

Ratownicy przeszukali dno do czterech metrów głębokości, bo tylko na taką głębokość wolno nam zejść i na tyle pozwalają nam przepisy, dalej jest bardzo duży spadek dna, dlatego do akcji włączyli się płetwonurkowie ze specjalistycznej grupy i oni przeszukiwali dno przy użyciu sonaru - mówił w rozmowie z portalem dziennikzachodni.pl Andrzej Latosik, prezes dąbrowskiego WOPR-u.

Akcja została wstrzymana, kiedy pojawili się świadkowie, którzy widzieli poszukiwaną parę wychodzącą z plaży. Policja odnalazła kobietę i mężczyznę. Okazało się, że są cali i zdrowi. Para tłumaczyła, że zapomniała o swoich rzeczach. Twierdzili, że wyszli z plaży w "celach towarzyskich". 

Policja apeluje, by wychodząc z plaży nie zostawiać osobistych rzeczy, ponieważ może to wzbudzić niepokój innych.

Opracowanie: