Dwuletni Kuba, który został poparzony w pożarze samochodu w Skierniewicach, dziś wraca do domu. Jego starszy brat Bartek miał bardziej poparzoną twarz i dłonie, więc będzie mógł opuścić łódzki szpital przy ul. Spornej dopiero za kilka dni.

Obydwaj chłopcy są po udanych przeszczepach skóry na rączkach. Rany oparzeniowe na twarzy zagoiły się samoistnie i u młodszego chłopca, nawet nie zostawią śladów. Po zakończeniu leczenia szpitalnego. Dzieci czeka długa rehabilitacja.

Skierniewicka prokuratura rejonowa prowadzi postępowanie w sprawie nieumyślnego spowodowania u dzieci ciężkiego uszczerbku na zdrowiu oraz nieumyślnego narażenia ich zdrowia i życia. Grozi za to kara do trzech lat więzienia. Przesłuchano świadków, w tym matkę dzieci. Na razie nikomu nie przedstawiono zarzutów.

Z opinii biegłego wynika, że pożar powstał najprawdopodobniej od płomienia zapalniczki, pozostawionej w samochodzie; mógł nią bawić się jeden z chłopców. Prawdopodobnie wtedy przypadkowo wywołał pożar na tylnej kanapie auta.