Posłowie przyjęli rządowy projekt ustawy wydłużającej wiek emerytalny. Jeszcze przed głosowaniem doszło do awantury, padały skandaliczne słowa. Po zakończeniu obrad związkowcy przez kilka godzin blokowali Sejm.

Znienawidzona przez związkowców ustawa emerytalna została uchwalona. To oznacza, że Polacy będą pracować do 67. roku życia. Podwyższanie wieku emerytalnego to będzie stopniowy proces. Ma ruszyć 1 stycznia 2013. Co roku nasz wiek emerytalny będzie wydłużany o 3 miesiące. Docelowe 67 lat zostanie osiągnięte dla mężczyzn w roku 2020, a dla kobiet w 2040. To oznacza, że na tę wyjątkowo późną emeryturę pójdą dopiero kobiety, które mają dziś 38 lat i młodsze.

Nowa ustawa wprowadza również emerytury częściowe. To propozycja dla kobiet, które osiągną 62 lata, pod warunkiem, że mają za sobą 35 lat pracy, oraz dla 65-letnich mężczyzn z co najmniej 40-letnim stażem. Po spełnieniu tych warunków będzie można dostać połowę normalnej emerytury. Co ważne, równolegle będzie można pracować bez ograniczeń i zarabiać pieniądze tak jak dziś.

23 maja, na nadzwyczajnym posiedzeniu, ustawę uchwali Senat. Jeżeli, co jest najbardziej prawdopodobne, poprawek nie będzie, ustawa już wtedy trafi na biurko prezydenta.

Tusk: Jeśli nie będzie reformy, Polska wpadnie w tarapaty

Dopiero po czterech godzinach burzliwej emerytalnej debaty, na sejmową mównicę wyszedł Donald Tusk. Wcześniej premier był kilkadziesiąt razy wywołany do odpowiedzi przez opozycję. Z kamienną twarzą przeczekał największą burzę, a kiedy znudzeni już posłowie zaczęli czytać gazety, zaczął przemawiać. W przeciwników politycznych uderzył z pełną mocą.

"Zgadzam się generalnie z tym, że ludzie w Polsce przechodzą na emeryturę zbyt wcześnie" - powiedział prezydent Lech Kaczyński 7 listopada 2008 roku. Nie zgadzacie się z tym? - pytał retorycznie parlamentarzystów opozycji. Przywołał też wypowiedź samego prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego z 8 listopada 2008 roku. Jak mówił, Kaczyński ocenił wtedy, że według PiS granica wieku emerytalnego jest w Polsce zbyt niska. Prezes PiS - dodał premier - mówił wtedy, że w tej kwestii zgadza się z ówczesnym rządem.

Te słowa podniosły poziom emocji wśród ospałych posłów. Jeśli dziś nie znajdzie się odważny, który przeprowadzi reformę emerytalną, w latach 30. i 40. XXI wieku polscy emeryci i Polska jako państwo wpadną w bardzo poważne tarapaty - dodawał premier Tusk. Na koniec stwierdził, że alternatywą dla rządowej reformy wydłużającej wiek emerytalny musiałoby być podniesienie składek emerytalnych lub podniesienie podatków.

Pyskówka w Sejmie po wystąpieniu premiera. "Zadzwoń do Lecha"

Kiedy Tusk pytał posłów PiS o słowa Lecha Kaczyńskiego sprzed czterech lat, z ław sejmowych ktoś krzyknął: "Zadzwoń do Lecha!" Okrzyk ten najwyraźniej był skierowany do prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Ten zdenerwowany wyszedł na mównicę i oświadczył, że "zasługą premiera jest grubiaństwo i chamstwo na poziomie marzeń Adolfa Hitlera".

Z kolei w reakcji na ten słowa, Janusz Palikot powiedział o szefie PiS, że "był gotów wysłać własnego brata na śmierć do Smoleńska". Ja rozumiem, że człowiek, który był gotów wysłać własnego brata na śmierć do Smoleńska oraz zachęcał do stosowania aresztów wydobywczych jest gotów do każdej podłości - powiedział Palikot.

Po tej pyskówce klub PiS złożył wniosek o przerwę i zwołanie Konwentu Seniorów. PiS domagało się wykluczenia z obrad Sejmu Janusza Palikota, a RP - Jarosława Kaczyńskiego. [TU PRZECZYTASZ WIĘCEJ O PYSKÓWCE PODCZAS DEBATY]

Związkowcy blokowali wyjścia z Sejmu

Podczas debaty wokół emerytur gorąco było nie tylko w Sejmie, ale i przed budynkiem parlamentu. Związkowcy od rana blokowali ul. Wiejską. Ustawili barierki, które spięli łańcuchami. Wcześniej łańcuchy nosili na szyjach, jako rekwizyty. Na teren parlamentu wrzucili też 67 piłek futbolowych. "Solidarność" nie wypuści posłów do domu! - oświadczył przed południem Marek Lewandowski z "Solidarności". Chyba ,że nas wyniosą - zaznaczył jeden z protestujących. Na pytanie o to, jak długo ma potrwać blokada wyjść, związkowcy odpowiadali: Tak długo, jak tylko damy radę. Ostatecznie blokadę Sejmu "Solidarność" zakończyła kilkanaście minut po 18. [TU PRZECZYTASZ WIĘCEJ O BLOKADZIE SEJMU]

Przysłuchując się transmisji z głosowań w Sejmie związkowcy podpalili plastikowy stolik z napisem "dialog", ustawili szubienicę ze zdjęciami premiera Donalda Tuska i posła PO Stefana Niesiołowskiego, kasę z supermarketu z wyliczeniem, ile zarabia kasjerka, a także ile w czasie pracy przenosi towarów, oraz trumnę przykrytą biało-czerwoną flagą. W czasie głosowań skandowali m.in. "Donald pedał, Polskę sprzedał", "Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę", palili zdjęcia posłów, którzy głosowali kilka tygodni temu przeciw referendum emerytalnemu. Przyjechał tu dla moich dzieci. Widzę, co ich czeka. Nie chciałbym, żeby miały taką przyszłość - powiedział nam Arek, młody górnik z kopalni Zofiówka w Jastrzębiej Górze.

Związkowcy Solidarności nie wpuszczeni na galerię

Kilka minut po rozpoczęciu obrad Sejmu szef klubu Prawa i Sprawiedliwości Mariusz Błaszczak złożył wniosek o przerwę i zwołanie posiedzenia Konwentu Seniorów. Powodem było niewpuszczenia na galerię sali posiedzeń prezydium NSZZ "Solidarność". Czy to oznacza, że pani marszałek zdelegalizowała związek zawodowy? - pytał Błaszczak. W głosowaniu wniosek o ogłoszenie przerwy upadł.