Kwiatkowski sprowadza telewizję publiczną do parteru, komercjalizuje ją i nie wiadomo, co robi z pieniędzmi z abonamentu - mówi w rozmowie z RMF Iwona Śledzińska–Katarasińska, wiceprzewodnicząca Rady Programowej Telewizji Polskiej, posłanka Platformy Obywatelskiej.

Konrad Piasecki, RMF: Czy wierzy Pani w niewinność Roberta Kwiatkowskiego?

Iwona Śledzińska–Katarasińska: Ja się nie znam na wymiarze sprawiedliwości, więc w tym kontekście nie chcę się wypowiadać.

RMF: Ale na Robercie Kwiatkowskim Pani się zna...

Iwona Śledzińska–Katarasińska: Na Robercie Kwiatkowskim znam się o tyle, o ile znam się – jak sądzę – na prezesach telewizji publicznej. I tego, że telewizja publiczna karmi nas jakąś papką, jest miałka, że nie wypełnia swojej misji, że ściga się w komercji z nadawcami komercyjnymi, że nie potrafi się rozliczyć z pieniędzy publicznych, czyli z abonamentu (właściwie nie wiemy, na co one idą) – tego właśnie jest winien pan Robert Kwiatkowski. Sprowadza tę telewizję do parteru.

RMF: „Jestem niewinny. Nie wysyłałem Rywina do Michnika. Nigdy nie zamierzałem prywatyzować programu 2 TVP” – tak mówił dziś przed komisją śledczą prezes telewizji. Wierzyć mu, czy nie?

Iwona Śledzińska–Katarasińska: To jest rzecz komisji śledczej. Rozumiem, że inni mówili, że jednak wysyłał. Ja jednak w te rozważania wkraczać nie chcę. Natomiast nie ulega wątpliwości, że w telewizji publicznej, także za prezesury pana Kwiatkowskiego, rodziły się pomysły sprywatyzowania drugiego kanału, a to trzeciego kanału. Nagle się okazuje, że pan prezes nie miał takiego pomysłu.

RMF: Te pomysły otacza właśnie taka mgła tajemnicy. Robert Kwiatkowski mówił dzisiaj, że nigdy nie było takiego pomysłu, żeby prywatyzować drugi kanał telewizji publicznej. Był, czy nie było?

Iwona Śledzińska–Katarasińska: A co miał mówić?

RMF: Może powiedzieć, że był pomysł, z którego się wycofał.

Iwona Śledzińska–Katarasińska: Ale widocznie się boi do tego przyznać. O prywatyzacji drugiego kanału mówi się od kilku lat, a od dwóch lat mówi się bardzo intensywnie. Także na Woronicza, tyle że w windzie i na korytarzach. Skądś się takie pogłoski musiały brać. Mówiło się także o prywatyzacji trzeciego kanału i prawdę powiedziawszy to w tej nowelizacji do prywatyzacji przygotowana była Trójka. Dlatego że wyodrębnienie trzeciego programu w regionalną spółkę, spółkę telewizji regionalnej bez uściśleń, które powstały dopiero w trakcie prac nad komisją, że nie można zbywać akcji, że nie można handlować mieniem telewizji publicznej – było zrobione chyba tylko po to, by ją sprzedać.

RMF: „To oni – Czarzasty i Kwiatkowski – stoją za Lwem Rywinem. Ci chłopcy chcieli się urządzić, chcą stworzyć koncern medialny porównywalny z Agorą” – uważa Kazimierz Kutz. Co Pani na to?

Iwona Śledzińska–Katarasińska: Kiedyś pytana powiedziałam, że właściwie wszystko to są domniemania i sugestie, ale mnie ta argumentacja pana marszałka Kutza właściwie przekonuje. Czy to akurat tylko ci dwaj panowie, czy tych panów było więcej, czy były tam także jakieś panie – ja tego nie wiem. Nie mam dowodów, a dzisiaj mówienie bez dowodów może skończyć się w sądzie i jest dość niebezpieczne. Zresztą nie chciałabym rzucać żadnych podejrzeń.

RMF: Czy Pani obserwowała takie próby stworzenia Anty-Agory, jak mówiła Rapaczyńska czy Michnik, czyli takiego lewicowego koncernu medialnego, który mógłby się rozepchnąć na tym rynku?

Iwona Śledzińska–Katarasińska: Ja obserwowałam niezadowolenie SLD, że nie ma gazety, którą kieruje, bo „Trybuna” jest „niekierowalna”. Ciągle się tam zmieniało szefów, ale i tak nic z tego nie wychodziło. Obserwowałam też – o dziwo – niechęć do „Gazety Wyborczej”. Początkowo wydawało mi się, że to środowisko nie ma powodów do narzekania na „Gazetę Wyborczą”. A czy jeszcze w trzecim dnie był pomysł stworzenia takiego koncernu Anty-Agory? Prawdopodobne, ale ja dowodów nie mam.

RMF: Czy po tych dzisiejszych zapewnieniach o własnej niewinności Roberta Kwiatkowskiego przestaje się Pani domagać zawieszenia go w funkcji prezesa telewizji publicznej?

Iwona Śledzińska–Katarasińska: Nie, nie przestaję. Nie zmieniam zdania. Ja dokładnie od początku domagam się tego samego. To sam pan Robert Kwiatkowski, jeżeli chce byśmy uznali za prawdę to wszystko, co dzisiaj mówił, to powinien zawiesić się w pełnieniu tej funkcji, bo wtedy by dowiódł, że rzeczywiście dobro telewizji publicznej, dobro życia publicznego i pewne standardy etyczne ceni sobie wyżej niż chwilowy swój dyskomfort.

RMF: A Krajową Radę Radiofonii i Telewizji...

Iwona Śledzińska–Katarasińska:...rozwiązać.