Choć można znaleźć tysiące powodów, dla których Schwarzenegger nie powinien zostać gubernatorem – mówi gość RMF Zbigniew Lewicki, amerykanista - ale tak się złożyło, że jego przeciwnicy są od niego gorsi.

Konrad Piasecki: Pańskim zdaniem ten amerykański sen Arnolda Schwarzeneggera może się rzeczywiście ziścić?

Zbigniew Lewicki: Może się ziścić. Przyjechał do Ameryki, został obywatelem USA. Ożenił się ze słynna kobietą, jest słynnym aktorem, może zostać gubernatorem.

Konrad Piasecki: Ale czym Austriak, który nie ma żadnego doświadczenia w polityce, może porwać amerykańskich wyborców. Przecież nie muskulaturą?

Zbigniew Lewicki: Bardzo dobre pytanie. Mi się wydaje, że on trafia w swój moment. Kalifornia jest w kryzysie ekonomicznym. (Mi się to wydaje niemożliwym, ale z jej punktu widzenia – jest.) Obecny gubernator jest wyjątkowo nieporadny. Jego zastępca, który startuje w tych wyborach, jest niesamowicie nudny. I w ten moment wstrzelił się Schwarzenegger, który oczywiście, gdyby walczył z jakimś ważnym politykiem, nie miałby szans. Ale w tym konkretnym momencie, w tych konkretnych wyborach – ma.

Konrad Piasecki: Ale z drugiej strony Kalifornia to jest amerykański gigant. Stan, który obraca setkami miliardów dolarów. Czy z takim kolosem może sobie poradzić Arnold Schwarzenegger?

Zbigniew Lewicki: Z całą pewnością nie. I wszyscy właściwie też to wiedzą. Krytykują go właśnie za brak doświadczenia, za brak umiejętności prowadzenia jakiegokolwiek wielkiego przedsiębiorstwa. On ma tę firmę - agencję nieruchomości, ale bez przesady to znowu nic wielkiego. I właściwie bardzo wiele rzeczy przeciwko niemu przemawia. Można znaleźć tysiące powodów, dla których Schwarzenegger nie powinien zostać gubernatorem Kalifornii. Ale tak się złożyło – i to nie pierwszy raz w historii – że jego przeciwnicy są od niego gorsi.

Konrad Piasecki: A może to jest tak, że Kalifornijczycy mają nadzieję na powtórkę z kazusu Ronalda Regana. Bo już zaczyna się przebąkiwać o zmianie konstytucji tak, aby również osoby, które nie urodziły się w USA, mogły kandydować na prezydenta Stanów Zjednoczonych. Może oni wierzą, że Schwarzenegger będzie takim drugim Ronaldem Reganem, który odniesie zwycięstwo nie tylko w tej kalifornijskiej polityce, ale i w tej stanowej, i światowej.

Zbigniew Lewicki: Na pewno Amerykanie nie zmienią konstytucji, dlatego że Schwarzenegger kandyduje w Kalifornii.

Konrad Piasecki Przypomnijmy sobie reklamówkę, którą nadają przeciwnicy: Jeśli jesteś kobietą, albo jeśli najbliższa ci kobieta, to twoja matka lub żona, córka, a może siostra, nie możesz oddać głosu na tego człowieka. Ponieważ Arnold Schwarzenegger ma poważne problemy z kobietami. Dlaczego tym razem Amerykanów tak mało odstraszają takie historie, jak te właśnie przypadki molestowania seksualnego.

Zbigniew Lewicki: To zależy gdzie to się odbywa, z kim i czy za przyzwoleniem. Kalifornia, która jest stanem ogólnie rzecz biorąc wyzwolonym, w którym panuje kult ciała – co pomaga Schwarzeneggerowi, kult kobiecego ciała. Jeżeli tam na planie zdjęciowym dochodzi do zachowań – nazwijmy to rozluźnionych, kiedy nikt się nie żalił na nie, gdy Schwarzenegger ich dokonywał. To było uznawane przez obydwie strony. I teraz nagle po iluś tam latach panie sobie o tym przypominają w ramach odzyskanego dziewictwa, że ileś lat temu ktoś im dokuczał. To sprawa jest śmieszna dla wszystkich.

Konrad Piasecki A na ile zwycięstwo lub porażka Schwarzeneggera będą papierkiem lakmusowym przed wyborami prezydenckimi, które czekają nas za rok.

Zbigniew Lewicki: Sądzę, że w ogóle nie będzie. To jest zupełnie inna bajka. Tu się rozgrywa pewnego rodzaju widowisko, widowisko, które dla Kalifornii jest typowe, bo to jest stan widowisk, stan Hollywood, stan, gdzie są wszystkie studia telewizyjne. Wszyscy wiedzą, że to nie jest na serio. To jest zupełnie inna konwencja. I przenosić tutaj wzorców z Waszyngtonu po prostu nie można.

Konrad Piasecki Czyli to nie jest tak, że Schwarzenegger przekabaci Kalifornię na stronę republikanów. To był zawsze zwyczajowo demokratyczny stan.

Zbigniew Lewicki: W Kalifornii to jest tak – raz w jedną, raz w drugą stronę. To jest jeden z tych stanów, w którym każdy z kandydatów musi wygrać. Każdy walczy o Kalifornię. Czy Schwarzenegger będzie działać na rzecz swojej partii? Wątpię, że jego głos sprawi, że ktoś będzie głosował w prawdziwych wyborach prezydenckich bardziej na Busha czy mniej na Busha (nie wiadomo kto będzie jego przeciwnikiem), tylko dlatego że Schwarzenegger sprawdził się bądź się nie sprawdził. To jest zupełnie inna konwencja i nie sądzę, żeby nastąpiło jakieś przełożenie jednych wyborów na drugie.