Gdyby Leszek Miller był gotowy do odpowiedzi i demonstrujący chęć wyjaśnienia prawdy, myślę, że zyskałby bardziej. Natomiast przyjął ton, który mnie zdziwił – twierdzi Piotr Zaręba. Publicyści Piotr Zaręba i Robert Walenciak byli dziś gośćmi Rozmowy w "Faktach" RMF.

Konrad Piasecki: O ile po sobotnich przesłuchaniach premiera jego partyjni koledzy mówili, że Miller był rzeczowy, spokojny i dostojny, to dziś wydaje się, że ta maska dostojeństwa spadła. Co pan – panie Piotrze – dostrzegł pod tą spadającą maską?

Piotr Zaręba: Dostrzegłem sporo agresji, takiej arogancji. Ona w sumie wydawała się być wystudiowana, chociaż incydent z końcowej części przesłuchania wskazywałby na pokaźną dawkę emocji, która gdzieś pod koniec eksplodowała, bo to stwierdzenie „Jest pan zerem” wyraźnie świadczyło o braku samokontroli Leszka Millera. To ostatnie można by jeszcze wybaczyć, bo emocje mogą budzić zaufanie publiczności do takiego polityka, natomiast mam wrażenie, że premier zbyt często używał zbyt wielu sformułowań, których używać nie powinien i nie musiało to wzbudzić zaufanie tych, którzy to widowisko oglądali.

Konrad Piasecki: Pan mówi, że ta taktyka była zaplanowana, ale zaplanowana przeciw Zbigniewowi Ziobro? Bo w sobotę premier był zupełnie inny: spokojny, dostojny, rzeczowy.

Piotr Zaręba: Generalnie w starciu z opozycją musiało być najwięcej tego, co się ujawniło dzisiaj. I ja powiem tak: Zbigniew Ziobro akurat premierowi ułatwiał zadanie, ponieważ prowadził przesłuchanie w sposób rozwlekły, zadawał zawiłe pytania, nie zawsze uderzające w sedno. Gdyby Leszek Miller był rozluźniony, otwarty, gotowy do odpowiedzi i demonstrujący chęć wyjaśnienia prawdy, myślę, że zyskałby bardziej. Natomiast przyjął ton, który mnie – nawet z takiego punktu widzenia czysto pijarowskiego, socjotechnicznego – zdziwił.

Konrad Piasecki: Panie Robercie, w sobotę – jak mówi Janusz Rolicki – premier czarował nas szelmowskim, wyblakłym nieco uśmieszkiem. Dziś był rzeczywiście twardy, by nie rzec arogancki. Wymuszone, czy zaplanowane?

Robert Walenciak: Wymuszony. Przecież to jest pralka. Te przesłuchania – z resztą o tym wielokrotnie już mówiliśmy, z Piotrem też rozmawialiśmy na ten temat – jeżeli człowiek jest przez wiele godzin na wszystkie strony pytany, atakowany rozmaitymi pytaniami, nie ma siły – te emocje musza wyjść. I niektórzy się załamują, niektórzy się rozsypują, premier Miller zareagował złością. Ale też mu się nie dziwię, bo to, co zrobił Ziobro, to po prostu przekracza pewne zasady, którymi powinna się kierować ta komisja. To było po prostu chamstwo.

Konrad Piasecki: Co było chamstwem, to pytanie o Marka Papałę i jego zabójstwo?

Robert Walenciak: Tak, zdecydowanie. Tym bardziej, że jest publiczną tajemnicą, że Papała się przyjaźnił z Millerem, to był taki jego protegowany, Miller mu ufał, oni się spotykali z rodzinami. Miller był z resztą bardzo zaangażowany, żeby żona Papały otrzymała rentę po śmierci generała... To było niestosowne i to jest najbardziej delikatne, co mogę powiedzieć.

Konrad Piasecki: Panie Robercie, ale kiedy obserwował pan dzisiaj Leszka Millera, to pańskie serce lewicowego dziennikarza, lewicowego publicysty radowało się, czy to nie był taki premier, o którym pan myśli, że może zyskać w sondażach opinii publicznej, które są dla niego ostatnio fatalne?

Robert Walenciak: Poruszył pan z pięć wątków na raz, więc ja się ograniczę do jednego. Premier zyskał tylko dlatego, że miał bardzo źle przygotowanego rozmówcę. Zbigniew Ziobro był nieprzygotowany, był arogancki. Jeśli wszyscy politycy z PiS-u są tacy, jak Zbigniew Ziobro, to ja myślę, że w tej chwili w konkurencji PiS-u i PO strzelają korki od szampana.

Konrad Piasecki: Panie Piotrze, czy pan będzie brał w obronę Zbigniewa Ziobro?

Piotr Zaręba: Ja już mówiłem, że jego styl zadawania pytań, styl prowadzenie przesłuchań wydał mi się „przeciwskuteczny”: zbyt zawiłe pytania, dające okazję do szyderstw, do aroganckich kontrataków. Natomiast mam wrażenie, że większość wątków, które poruszył, niemal wszystkie, były uzasadnione. To stwierdzenie o chamstwie jest raczej przesadzone. Ja powiem inaczej: Zbigniew Ziobro pytał o to, o co powinien pytać każdy członek komisji. Tylko robił to zbyt długo i zbyt nieciekawie. To jest zabicie wrażenie pewnego widowiska. Ja przypomnę jeszcze jedną rzecz: Leszek Miller 11 razy odmówił odpowiedzi, czy uniknął odpowiedzi, na pytania czy uważał notatkę Wandy Rapaczyńskiej i informacje Michnika za wiarygodne. Zrobił to dlatego, że gdyby powiedział, że uważał je za wiarygodne, powstał by problem jego odpowiedzialności za niezgłoszenie sprawy prokuraturze. 11 raz unikać odpowiedzi na pytanie, to nie jest taktyka godna męża stanu. Leszek Miller powiedział, że wyjawi przed komisją bardzo ważne rzeczy, a prawdę mówiąc skończył jako osoba bawiąca się w uniki w stylu, który nie przystoi.

Konrad Piasecki: No właśnie, zeznania premiera miały być przełomem, kulminacją w pracach komisji. Tego wiele osób się spodziewało. Dzisiaj ciężko odnieść takie wrażenie, że one przybliżyły nas radykalnie do wyjaśnienia afery Rywina, prawda panie Piotrze?

Piotr Zaręba: Prawda, i tutaj można wyrazić żal, że poseł Ziobro nie wykazał samodyscypliny, bo być może jego kolega z opozycji, aczkolwiek z innej partii – Jan Maria Rokita – po prostu postawiłby premiera pod murem. Zbigniew Ziobro nie postawił premiera pod murem, choć sam fakt, że był tak agresywnie traktowany, wskazuje, że parę celnych szpil, czy parę sztychów Leszkowi Millerowi wymierzył. Natomiast zrobił to w stylu – niestety – nie do końca skutecznym. Ja spodziewałem się większego widowiska, celniejszego przekazu, wyraźniejszego przekazu dla tych, którzy oglądali. Oni mogli się pogubić.

Konrad Piasecki: Panie Robercie, zbliżyliśmy się dzisiaj do prawdy, czy nie?

Robert Walenciak: Ja jestem tu bliski opinii Piotra, że do prawdy się nie zbliżyliśmy się. Ale jestem przekonany, że do tej prawdy będziemy się zbliżać bardzo wolno i bardzo długo.

18:55