Polityka wdarła się do sporu, to bardzo żenujące – tak o decyzji sztabu organizacyjnego Euro 2012 mówi Antoni Piechniczek, były trener reprezentacji Polski, gość Kontrwywiadu Kamila Durczoka w RMF FM.

Kamil Durczok: Panie trenerze no i mamy awanturę, wirtualną co prawda bo jeszcze nie dostaliśmy organizacji Mistrzostw Europy w 2012 roku, ale Poznań, Warszawa, Gdańsk, Wrocław tak, a Kraków i Chorzów nie. Czy polityka wdarła się do sportu?

Antoni Piechniczek: Myślę, że wdarła się i to bardzo i jest to dla mnie bardzo żenujące. Wydaje mi się, że wbrew pozorom szanse Polski nie są tak małe. Przypomnę, że kraje byłego bloku wschodniego od 1980 roku nie miały żadnej wielkiej imprezy typu Mistrzostwa Świata, Mistrzostwa Europy. Była olimpiada w Moskwie i od tego czasu nic. W związku z tym czas najwyższy, aby te wielkie imprezy trafiły albo do Chorwacji i Węgier, albo do Polski i Ukrainy.

Kamil Durczok: Czyli jest szansa na mistrzostwa, ale nie ma szansy na to, żeby na Stadionie Śląskim zebrali się najlepsi piłkarze Europy i rozegrali mecze? Wyobraża pan sobie taką sytuację?

Antoni Piechniczek: Chciałbym zwrócić uwagę państwu na taki szczegół, że ominięcie Stadionu Śląskiego to tak jakby ominąć Wembley czy Camp Nou, gdyby mistrzostwa były w Anglii czy też w Hiszpanii. Ruch Chorzów i Górnik Zabrze mają w sumie 40 procent tytułów mistrza Polski; cała mnogość reprezentantów Polski, którzy wywodzą się z tej ziemi; olbrzymie doświadczenie w organizacji tego typu imprez. Stadion Śląski kilkanaście razy gościł powyżej 80 tysięcy widzów, kilkadziesiąt razy powyżej 50. Do niego należy rekord Polski jeżeli idzie o ilość ludzi w jednym meczu – 120 tysięcy.

Kamil Durczok: Panie trenerze, ale jest 7-osobowy sztab – minister sportu go powołał – i ten sztab ogłosił wczoraj swój werdykt i co ciekawe ogłosił go jednogłośnie. Rozmawiał pan z kimś z tego sztabu, aby poznać ich racje?

Antoni Piechniczek: Rozmawiałem z jedynym przedstawicielem Polskiego Związku Piłki Nożnej, panem Adamem Olkowiczem, który uzasadnił to, że dokumentacja przesłana przez władze Śląska czy Chorzowa była niepełna. Takie z przesadną wiarą, że Stadion Śląski wybroni się sam. Dla mnie jest to argumentacja tylko częściowo prawdziwa. Państwo znacie na tyle ten stadion i znacie nasz kraj. Otóż w takim punkcie, który brano pod uwagę jak transport, Stadion Śląski dostał 2 punkty, a Warszawa 10. Chciałbym zwrócić uwagę, że położenie Stadionu Śląskiego jest takie, że stamtąd można wyjątkowo łatwo zjechać we wszystkich czterech kierunkach świata, wliczając Katowice, Siemianowice, Rudę Śląską, Chorzów. Ze Stadionu Śląskiego można do Krakowa dojechać szybciej niż ze stadionu X-lecia do Janek.

Kamil Durczok: W tych kategoriach są jeszcze ciekawsze zestawienia, bo np. w rozdziale ”Stadion i inne obiekty kluczowe w mieście” Poznań dostaje 12 punktów a Chorzów jest na ostatnim miejscu i dostaje 2 punkty. Wracając do kulis tej decyzji czy dotarły do pana informacje o tym jak bardzo lobbowali w tej sprawie politycy?

Antoni Piechniczek: Ja takich wiadomości dogłębnych nie mam, natomiast rzeczywiście zastanawia skład tej komisji, która podejmowała decyzję – nawet sama nie wie, jak ważkie. W tej komisji nie ma ani jednego przedstawiciela świata sportu, ani jednego człowieka, który ma doświadczenia w organizowaniu imprez typu mistrzostwa świata czy Europy w piłce nożnej. Przywilejem władzy jest to, że każdy może dobierać sobie kogo chce. Brak kompetencji jest tutaj naczelnym zarzutem, a przy braku kompetencji, trudno nie mówić o powiązaniach czysto politycznych.

Kamil Durczok: A czy nie jest tak, że oburzeni dziś prezydenci miast powinni wykonać większą robotę? Że pan Kopeli i Majchrowski nie postarali się, aby być tak skuteczni jak ich koledzy z innych miast – Poznania czy Wrocławia.

Antoni Piechniczek: To już nie mnie oceniać, bo nie do mnie na biurko spływały materiały, o których mowa. Sądząc po werdyktach tylko dotyczących dróg, turystyki, bazy hotelowej, ta tendencyjność w przypadku Chorzowa jest bardzo widoczna. Za Stadionem Śląskim stoi nie tylko Chorzów, ale cała wielkoprzemysłowa śląska aglomeracja. 2,8 mln osób w sąsiedztwie stadionu i 4,8 mln mieszkających na Śląsku. Wypięcie się na taką grupę ludzi, danie kopniaka – jest dla mnie rzeczą skandaliczną. Ja uważam, że premierowi Marcinkiewiczowi jego komisja nastrzelała kilka samobójczych bramek.

Kamil Durczok: Lider Samoobrony na Śląsku mówi dzisiaj w „Dzienniku Zachodnim”, że będzie interweniował u Leppera, aby mecze na Śląskim były elementem umowy koalicyjnej. To już nie lepiej skrzyknąć parę osób na Śląsku, powołać grupę lobbingową i zacząć działać samemu?

Antoni Piechniczek: Na Śląsku, jeśli chodzi o piłkę nożna jest wiele do zrobienia – odnośnie spraw klubowych, awansów, spadków, odbierania punktów – i Śląsk może czuć się troszeczkę zażenowany. Taka jest prawda, a już ta decyzja, która zapadła wczoraj, ja to określam jednym słowem – jest to wielki cynizm.

Kamil Durczok: Na koniec komentarz z „Gazety Wyborczej”, katowickiej: „Co nam kibiciom zostaje – pisze Paweł Czado - 30 maja odbędzie się w Chorzowie mecz z Kolumbią. Pokażmy, że Śląski to nadal „kocioł czarownic”, z którym nic nie może się równać. Myśli pan, że to dobry pomysł?

Antoni Piechniczek: Jeśli klimat wokół stadionu się nie zmieni, to ja w ciemnych kolorach widzę przyjazd tej reprezentacji na 30 maja, a w jeszcze czarniejszych kolorach widzę ewentualny przyjazd prezydenta kraju.