Bogdan Rymanowski: Dlaczego PiS poparł wniosek o odwołanie ministra Cimoszewicza, skoro nie ma szans na to, żeby on przeszedł. Lubi pan być rycerzem przegranej sprawy?

Ludwik Dorn: Nikt nie lubi być rycerzem przegranej sprawy, ale składając taki wniosek, opozycja spełnia jedno ze swoich konstytucyjnych, politycznych zadań. Można powiedzieć także tak: po co opozycja w ogóle cokolwiek robi w Sejmie, skoro przez cztery lata będzie przegrywała kolejne głosowania. Zwracamy uwagę na niesłychanie ważną sprawę relacji miedzy rządem a narodem w procesie integracji europejskiej.

Bogdan Rymanowski: Chodzi panu o to, że szef MSZ o ustępstwach w rokowaniach z Unią najpierw poinformował Brukselę a dopiero potem Warszawę, ale przecież minister Cimoszewicz przyznał się do błędu, bije się we własne piersi. Nie możecie mu okazać miłosierdzia, zrozumienia?

Ludwik Dorn: Jestem przeciwnikiem przenoszenia na płaszczyznę polityczną relacji rodzinno-towarzyskich, gdzie możliwe jest takie zmiłowanie się nad kimś, kto popełnił błąd. W takich sprawach, gdzie chodzi o rację stanu, to nie miałbym litości ani dla przeciwników, ani dla ludzi z własnych szeregów, gdyby popełnili tego rodzaju błąd. Jeśli chodzi o pana ministra Cimoszewicza, można powiedzieć, że w pewnej, specyficznej arogancji jest on grzesznikiem zatwardziałym. Przypomnę jego sławetne powiedzenie, kiedy zaczęła się powódź, że niech się martwią ci, których zalało, jeśli się nie ubezpieczyli. To było wyrażanie nie tylko osobiste, bo przecież wtedy pan Cimoszewicz był premierem.

Bogdan Rymanowski: To była wpadka, ale minister Cimoszewicz przyznał się do błędów. Może trzeba iść dalej?

Ludwik Dorn: Trzeba iść dalej. My oddziałujemy wychowawczo w imię dobra państwa. Jeżeli za tego rodzaju błędy będzie się płacić – i to surową cenę – to każdy będzie w przyszłości bardzo uważał, żeby już takiego błędu nie popełnić. To jest w interesie i tego rządu i w interesie państwa.

Bogdan Rymanowski: Minister Cimoszewicz raczej tej ceny nie zapłaci, bo posłowie PSL-u będą głosować za jego pozostaniem w rządzie.

Ludwik Dorn: Sądzę, że tak będzie, ale takie stanowisko będzie wyborców sporo kosztować. Gdybyśmy tego wniosku nie składali to wszystko by się tak rozchodziło po kościach.

Bogdan Rymanowski: Twierdzi pan, że SLD, UP, PSL stracą?

Ludwik Dorn: Sądzę, że w dłuższym okresie czasu stracą. Jak oni sami mówią „straciliśmy i po co nam to było” i różnymi brzydkimi słowy ministra Cimoszewicza nazywają.

Bogdan Rymanowski: Posłowie koalicji nazywają brzydkimi słowy ministra Cimoszewicza?

Ludwik Dorn: Nie twierdzę, że są to słowa wulgarne, ale dotyczą ministra Cimoszewicza i jego postępku. Padają takie słowa, jak choćby: idiotyczne – w kuluarach oczywiście.

Bogdan Rymanowski: A czy idiotyczne jest również stanowisko polskiego rządu, który chce się zgodzić na 7-letni okres przejściowy na pracę Polaków w krajach Unii, ale pod warunkiem, że Bruksela zgodzi się na 12 lat ochrony Polskiej ziemi?

Ludwik Dorn: Żeby było jasne, ja bym nie twierdził, że stanowisko rządu jest idiotyczne. Jest po prostu błędne. Pamiętam, jak, bodajże na wiosnę tego roku, w Warszawie był przewodniczący Komisji Europejskiej, Romano Prodi, który twierdzi, że zarówno w przypadku rynków pracy UE – zwłaszcza w Austrii i Niemczech, jak i w przypadku Polski, jeśli chodzi o ziemię – to są lęki i obawy. Mówił tak: polityka to uwzględnianie, a nawet handel lękami i obawami. Polski rząd przyznał – zakładając, że chodzi tylko o lęki i obawy, ja mam inne zdanie – że polskie lęki i obawy są dużo tańsze niż austriackie. Po co to pokazywał?

Bogdan Rymanowski: Andrzej Lepper zabrał już kwiatki ze swojego gabinetu, jak pan zapewne słyszał. Wynik głosowania nad jego odwołaniem wydaje się być przesądzony. Czy tą dymisją nie dajecie Lepperowi aureoli męczennika?

Ludwik Dorn: Sądzę, że jeśli chodzi o środowisko polityczne pana Leppera, to tam bezbronni prorocy nie są w cenie. Tam przyciąga bezczelność i skuteczność. Dotąd, z ręki SLD, pan Lepper demonstrował skuteczność, demonstrował, że można tak się zachowywać jak się zachowuje i wypowiadać – tak jak wypowiada.

Bogdan Rymanowski: Ale Sojusz powiedział „stop”. To dobrze czy źle?

Ludwik Dorn: SLD w tej chwili na oczach całej Polski zjada swój kapelusz - jak mawiają Francuzi o sytuacji, kiedy ktoś musi zdezawuować sam siebie. Może w tym przypadkuzjada swój berecik z antenką. Sojusz Leppera zrobił (Lepper został wicemarszałkiem Sejmu dzięki poparciu SLD, przyp. RMF), a teraz, powiedzmy, dokonuje na nim swego rodzaju aborcji, aborcji politycznej. My akurat w tej sprawie jesteśmy za aborcją polityczną i to mu ułatwiamy"

Bogdan Rymanowski: Myśli pan, że to co zrobił Andrzej Lepper, to przemyślana strategia, czy „kanalia” mu się wypsnęła?

Ludwik Dorn: Nie jestem duszoznawcą Andrzeja Leppera. Sądzę że było pół na pół – uznał, że warto w tej sprawię zaostrzyć postawę. Ale to jest tak, że jak ktoś widzi pieniek i chce mocniej rąbnąć, to czasami, bez świadomego zamiaru, ostrze mu się odbije i da sobie po nodze.