Przeprowadzenie demokratycznych wyborów w Iraku oraz w innych krajach regionu to na razie bardzo odległa przyszłość - to opinia gościa Faktów RMF prof. Andrzeja Kapiszewskiego. Według znanego arabisty, Amerykanie mogą też wcale nie naciskać na demokratyzację regionu, aby władza nie dostała się w ręce fundamentalistów islamskich.

Marek Balawajder Jak długo może potrwać demokratyzacja Iraku?

Andrzej Kapiszewski: Na razie to odległa przyszłość, bo z jednej strony wiadomo, prezydent Bush kilkakrotnie to oświadczał, że chce wprowadzić w Iraku demokratyczne wybory, żeby na zasadzie domina następnie w krajach arabskich była władza znacznie bardziej zliberalizowana, żeby w znacznie większym stopniu dopuszczono społeczeństwo do rządu, żeby była znacznie mniej autorytarna.

Marek Balawajder To jest inna kultura, inna religia, inne podejście do życia...

Andrzej Kapiszewski: W związku z tym będzie to bardzo trudne, tym bardziej, że proszę pamiętać o tym, że w wyborach demokratycznych jest wielkie prawdopodobieństwo, że w krajach ościennych zwycięstwo odnieśliby islamiści. Pytanie jest takie: czy Zachód, w szczególności Amerykanie, są skłonni za cenę demokratycznych wyborów dopuścić do władzy islamistów, którzy będą z natury swojej znacznie bardziej antyamerykańscy niż aktualne niedemokratyczne rządy państw arabskich. Idealnym rozwiązaniem byłoby, gdyby model turecki był tam zastosowany i kto wie, czy jakiś taki nie będzie. Turcja jest krajem, która jest w pewnym sensie krajem demokratycznym, ale także krajem, gdzie armia odgrywa ważną rolę i jest gwarantem demokracji. Możliwe, że takie rozwiązanie będzie przyjęte także i w Iraku.

Marek Balawajder Był pan na konferencji w Londynie, w której brali udział przedstawiciele świata arabskiego. Jak się tam komentowało wojnę w Iraku.

Andrzej Kapiszewski: To co uderzało we wszystkich rozmowach z nimi, to było łączenie interwencji w Iraku z problemem izraelsko-palestyńskim, co powiedzmy w mediach, przynajmniej w ostatnich tygodniach dość rzadko było pokazywane. Dla wielu przedstawicieli świata arabskiego jest to jednak ze sobą połączone. Dla nich największym problemem tego świata jest problem izraelsko-palestyński i oni zastanawiają się, czy i na ile interwencja amerykańska w Iraku będzie miała na to wpływ. Z jednej bowiem strony można tutaj posługiwać się analogiami z 1991 roku, kiedy za cenę pozyskania poparcia świata arabskiego dla interwencji w Iraku, prezydent Bush senior i Ameryka zaangażowali się w proces pokojowy i to doprowadziło jednak do znaczącego postępu w dialogu między Palestyńczykami a Izraelem. Niektórzy liczą na to, że w tej chwili Amerykanie z podobnych powodów także się w to zaangażują, naciskając na Izrael, żeby do rozmów pokojowych, czy dalszego ich ciągu, jednak przystąpić. Inni obawiają się, że wręcz przeciwnie, że obecność amerykańska w Iraku wzmocni bardzo Izrael. Myślę, że najbliższe miesiące pokażą jak ta sytuacja się rozwinie. Pewne sygnały wysyłane przez administrację waszyngtońską z ostatnich dni wskazują na to, że oni jednak będą chcieli bardzo doprowadzić do wznowienia tych rozmów. Fakt, właściwie tuż przed wybuchem konfliktu, wymuszenia na Jaserze Arafacie powołania premiera, utworzenia rządu palestyńskiego, czyli alternatywy do rozmów, powinno przełamać długi impas i ułatwić możliwość prowadzenia tego typu rozmów. Z drugiej strony poparcie dla rządu Szarona w Izraelu na pewno nie będzie takich negocjacji ułatwiać.

Marek Balawajder Niektórzy amerykańscy obserwatorzy twierdzą, że ta wojna jest IV wojną światową. Jest to wojna zainicjowana przez Stany Zjednoczone, która ma doprowadzić do demokratyzacji, do rozpadu tych państw Islamskich. Zgadza pan się z tym?

Andrzej Kapiszewski: Mam nadzieję, że interwencja w Iraku nie stanie się początkiem IV wojny światowej. Na dziś ona na pewno nie jest, ale reperkusje, jakie ta wojna wywoła w sensie zderzenia cywilizacji, oby nie była taką samospełniającą się przepowiednią, bo na pewno ta ulica arabska zradykalizuje się i będzie znacznie bardziej antyzachodnia, antyamerykańska w szczególności. W związku z tym na pewno różne akcje o charakterze terrorystycznym przeciwko Amerykanom będą miały miejsce. Mam jednak nadzieję, że elity krajów i Zachodu, i Bliskiego Wschodu, świata islamskiego będą w stanie kontrolować sytuację na tyle, że ona się jednak nie rozwinie w żadną IV wojnę światową.

02:50

Foto: Archiwum RMF