Największym problemem dla Amerykanów jest sfera działań propagandowych, można nawet powiedzieć, że w tej dziedzinie zwycięstwo odnosi Saddam Husajn – mówi w wywiadzie dla RMF prof. Andrzej Kapiszewski, arabista, wieloletni ambasadora w krajach Zatoki Perskiej.

Bogdan Zalewski: Panie profesorze można powiedzieć, że wojna w Iraku toczy się na takich trzech równoległych frontach: militarnym, dyplomatycznym i medialnym. Kto zdaniem pana, wygrywa na tych frontach.

Andrzej Kapiszewski: No jeśli chodzi o działania militarne, to wydaje mi się, że z punktu widzenia amerykańskiego, przebiegają one zgodnie z założonymi planami: zminimalizować ofiary po obydwu stronach, raczej dążyć do doprowadzenia do kapitulacji Iraku niż do takiego spektakularnego, bardzo krwawego zwycięstwa. Ale w mediach amerykańskich pojawiły się już głosy o narastających kontrowersjach pomiędzy Białym Domem a generałem Franksem, że jednak brak mu spektakularnych sukcesów, które można by medialnie sprzedać, które mogą jego przyszłą karierę postawić pod znakiem zapytania.

Jeśli chodzi o front dyplomatyczny, tutaj wydaje mi się że amerykanie nie odnieśli takich wielkich sukcesów, jakich by na pewno chcieli. No wiadomo, że nie udało im się przeprowadzić drugiej rezolucji przez Radę Bezpieczeństwa, w sprawie zgody Turcji na lądowanie tam swoich samolotów, także im się to nie udało. Podniosły się już głosy, np. w „New York Timesie”, sprzed dwóch dni żądające ustąpienia Colina Powella, za jego niezbyt efektywne działania dyplomatyczne.

Natomiast wydaje mi się, że największym problemem dla Amerykanów jest ta sfera działań propagandowych, wydaje mi się, że tutaj, może trudno powiedzieć że Saddam Husajn odnosi propagandowe zwycięstwo, ale jak na razie, jeżeli ogląda się media międzynarodowe czy słucha radia, czy ogląda CNN czy Fox News to więcej tam obrazów pokazujących zabitych Amerykanów, zestrzelonych Apache’ów, helikopterów, niż zwycięstw armii amerykańskiej.

Bogdan Zalewski: No nas tutaj dziwi też, że cały czas działa radio irackie i iracka telewizja, to jest zdumiewające.

Andrzej Kapiszewski: Dla mnie, fachowca, to jest absolutnie niezrozumiałe. Amerykanie nie podali żadnego wyjaśnienia, poza tym takie informacje podawane przez Amerykanów: „że trzy dni temu zdobyliśmy Umm Qasr i Basrę” potem, że ‘już dwa dni temu na pewno zdobyli”. A dziś przychodzą informacje że Brytyjczycy muszą wejść do Umm Qasr - ponieważ mają doświadczenie w walkach w Irlandii Północnej, żeby zastąpić Amerykanów i dać sobie radę z 100 czy iluś tam Irakijczyków stawiających opór. No to nie wystawia propagandowo Amerykanom najlepszego obrazu.

Bogdan Zalewski: My zrobimy takie zestawienie w Faktach – taką naszą erratę, a ja proponuję profesorze, żebyśmy wybiegli w przyszłość, na razie nie ma mowy o jakiejś wojnie błyskawicznej. Amerykanie przyznają, że napotkali na silny opór w Iraku, widać, że przebiegu takiej wojny nie da się do końca przewidzieć. A czy można snuć jakiekolwiek scenariusze po zakończeniu wojny? Co po tej kampanii ?

Andrzej Kapiszewski: Tak, ja bym jeszcze jedną uwagę dorzucił, jeśli można. Amerykanom się chyba wydawało, że ich wojska będą witane kwiatami przez wszystkich Irakijczyków, natomiast już to, co się dzieje na samym południu Iraku powoduje, że tak wcale nie jest, że w szczególności szyici z południa pamiętają dość dobrze, że kiedy w poprzedniej wojnie 12 lat temu wzniecili tam powstanie, licząc na wsparcie sił koalicyjnych, tego wsparcia nie otrzymali i Saddam Husajn się bardzo ostro później z nimi rozprawił, natomiast z grubsza wiadomo, jak będzie wyglądała sytuacja w Iraku przynajmniej przez pierwsze miesiące po wojnie, Irak zostanie podzielony, to już jak Amerykanie ogłosili, na trzy strefy: północną, środkową wokół Bagdadu i południową . Północną - kurdyjską, południową - szyicką i tą sunicką w środku.

Bogdan Zalewski: Ale czy można tak bez problemowo dzielić ten tort?

Andrzej Kapiszewski: No to, na pewno nie. Oni będą na początku rządzeni przez generałów amerykańskich, którzy stopniowo będą dokoptowywać czy to jednostki z opozycji, która na pewno wróci z Londynu czy z innych krajów, a później miejscowych, bardziej lojalnych Irakijczyków, ale na pewno nie będzie to łatwe. Kurdowie na pewno będą chcieli możliwie zwiększyć swoją autonomię: tu już zresztą widać wielki spór pomiędzy Amerykanami a Turcją. Turcy chcieliby absolutnie uniemożliwić Kurdom zwiększenie autonomii i chcę wprowadzić swoje wojska do północnego Iraku, Amerykanie są przeciwko temu. Jeżeli chodzi o szyitów na południu, to też ta kwestia związku z szyickim Iranem, jest kwestią otwartą. Ale mi się wydaje, że w interesie Amerykanów i wszystkich sąsiadów leży zachowanie integracji Iraku po wojnie i w związku z tym nie sądzę, żeby rozpad Iraku był realny.

18:00