Leki dopuszczone do obrotu na podstawie sfałszowanych dokumentów to efekt skupienia władzy, dotyczącej wszystkiego, co jest związane z lekiem, w rękach kilku osób: m.in. Naumana, Mierzejewskiego. (...) Parasol polityczny rozciągał nad tym Łapiński – mówi RMF Marek Balicki, b. minister zdrowia.

Konrad Piasecki: Panie senatorze, kogo obciążają przestępcze podejrzenia związane z procesem rejestracji leków.

Marek Balicki: Te ustalenia komisji ministerialnej potwierdzają słuszność decyzji, które podjąłem, kiedy byłem ministrem zdrowia, dotyczące z jednej strony obsady prezesa Urzędu Rejestracji Leków. Przypomnę, że nie powołałem na to stanowisko Piotra Mierzejewskiego, który został wyłoniony przez komisję, której przewodniczącym był Aleksander Nauman i z drugiej strony - moje dążenie do odwołania Naumana z funkcji wiceministra zdrowia, odpowiedzialnego za politykę lekową.

Konrad Piasecki: Ale czy to jest, że to właśnie sięga szczebla ministra Łapińskiego i ministra Naumana, czy też tylko urzędników niższego szczebla.

Marek Balicki: To, co mnie wówczas niepokoiło, i to, co jest niezwykle ważne w każdej polityce – a polityce lekowej w szczególności – to z jednej strony brak przejrzystych mechanizmów działania, z drugiej – skupienie władzy, dotyczącej wszystkiego, co jest związane z lekiem, w rękach kilku osób. I do tych osób należał Aleksander Nauman, wiceminister odpowiedzialny, Piotr Mierzejewski i wiecedyrektor tego departamentu. Natomiast parasol polityczny rozciągał nad tym Mariusz Łapiński.

Konrad Piasecki: I to wszystko co wychodzi na jaw to był powód pańskiego konfliktu z Aleksandrem Naumanem, który mimo pańskiego sprzeciwu został szefem Narodowego Funduszu Zdrowia. I wtedy pan odszedł z ministerstwa?

Marek Balicki: To nie był konflikt z Naumanem, a raczej konfliktowa sytuacja z panem premierem. Ja odwoływałem Naumana nie dlatego, że miałem konflikt, ale dlatego że to była moja ocena polityki lekowej. I przypomnę, że przez wiele tygodni usiłowałem doprowadzić do odwołania Naumana, ale czekałem na decyzję premiera i nie mogąc się doczekać odebrałem kompetencje nad polityką lekową, kiedy jeszcze pan Nauman był wiceministrem.

Konrad Piasecki: Ale pan tylko czekał czy mówił premierowi o swoich podejrzeniach?

Marek Balicki: Ja mówiłem nie tylko premierowi, mówiłem także opinii publicznej.

Konrad Piasecki: A pamięta pan, jak wówczas premier tłumaczył ten spór o pana Naumana?

Marek Balicki: Ja powiem tak: ja wtedy nie rozumiałem i do dzisiejszego dnia nie rozumiem, dlaczego premier powołał Aleksandra Naumana na funkcję prezesa NFZ przy sprzeciwie Ministerstwa Zdrowia. To jest dla mnie niezrozumiałe. Miejmy nadzieję, że kiedyś jakieś wyjaśnienie uzyskamy.

Konrad Piasecki: Premier mówił wtedy tak: To sprawa prestiżowa, dyskusja typu: „nie będę z tym panem współpracował, bo go nie lubię”, Marek Balicki nie wskazał mi żadnych konkretnych podejrzeń korupcyjnych.

Marek Balicki: Prawda była inna. Mówiłem w wywiadach – to jest dostępne – że nic osobistego w stosunku do pana Naumana nie miałem, bo i specjalnie blisko się nie znaliśmy. Potwierdzał to także Nauman – że nie było między nami żadnego konfliktu osobistego. Natomiast te informacje o nieprawidłowościach, które znalazły potwierdzenie, czy o możliwych zachowaniach korupcyjnych nie były udowodnione, nie były oparte na faktach, które można było od razu skierować do prokuratury, natomiast takie informacje krążyły nie tylko w gmachu ministerstwa, ale szerzej także w parlamencie – jak wiemy.

Konrad Piasecki: W takim razie nazwijmy rzecz po imieniu: premier kłamie.

Marek Balicki: Co wiedział premier – to to trzeba kierować do premiera.

Konrad Piasecki: Ale pan może to ocenić.

Marek Balicki: Ja powiem tak: minister podlega premierowi. Ja mam taki zwyczaj, że nie określam w ten sposób osób, którym podlegałem – niezależnie od różnicy zdań co do poszczególnych spraw. Moje stanowisko było zawarte w złożeniu dymisji.

Konrad Piasecki: Kiedy to ja określę, pan nie będzie protestował?

Marek Balicki: Ja nie będę tego komentował.

Konrad Piasecki: Cała ta sprawa ma nie tylko takie personalno-kryminalno-polityczne oblicze, ale także bardzo ludzkie. Bo wygląda na to, że w polskich aptekach sprzedawane są leki, które - delikatnie mówiąc - są niepewne, bo nie do końca przebadane.

Marek Balicki: Ja bym tak pochopnie nie mówił, że w polskich aptekach są sprzedawane leki niepewne. W tej sprawie powinno być jak najszybciej jasne stanowisko ministra zdrowia i głównego inspektora farmaceutycznego – uspokajające, wyjaśniające sprawę opinii publicznej. Ta sprawa tego wymaga.

Konrad Piasecki: Ale jeśli jest tak, że 200 leków zarejestrowano dzięki fałszerstwu, jeśli rzeczywiście ukrywano i zamazywano korektorem działania niepożądane leku, to brzmi to poważnie, by nie powiedzieć – przerażająco.

Marek Balicki: Brzmi to poważnie, brzmi to bardzo niepokojąco i dlatego jest potrzebne jasne i wyraźne stanowisko ministra zdrowia i głównego inspektora farmaceutycznego co do tego, czy leki w aptekach są bezpieczne. Chciałbym mieć przekonanie, że wszystkie leki, które są dostępne, są bezpieczne.

Konrad Piasecki: A ma pan taką pewność?

Marek Balicki: Nie mam podstaw, żeby jakąkolwiek opinię teraz wyrazić, bo to nie jest kwestia polityki, polityków, tylko jest to kwestia oceny profesjonalnej i są odpowiednie urzędy, które mogą takie stanowisko przedstawić.

Konrad Piasecki: A czy nie jest tak, ze teraz minister zdrowia powinien w ekspresowym tempie wycofać te leki z aptek?

Marek Balicki: Ja nie prowadziłem tej kontroli, nie jestem w stanie odpowiedzialnie na to pytanie odpowiedzieć.

Konrad Piasecki: Dziękuję.