"Z całą pewnością działania Rosji w ostatnim czasie, zwłaszcza bombardowanie infrastruktury cywilnej, bombardowanie zwykłych domów mieszkalnych, placów zabaw niosą znamiona działania terrorystycznego. Natomiast my uważamy, że tę dyskusję należy prowadzić szerzej z naszymi partnerami ze Stanów Zjednoczonych i Europy Zachodniej, aby ta decyzja zapadła wspólnie, bo wtedy ta siła rażenia (…) byłaby dużo silniejsza" – tak na pytanie o to, czy Polska uzna Rosję za państwo terrorystyczne, odpowiedział w Rozmowie w Południe w RMF FM Marcin Przydacz. We wtorek taką decyzję podjął parlament Estonii.

Wiceminister spraw zagranicznych dopytywany, czy wierzy w to, że Parlament Europejski przyjmie rezolucję w kwestii uznania Rosji za państwo terrorystyczne, skoro w UE są państwa, które być może niekoniecznie by tego chciały, stwierdził: Nie do końca obawiałbym się tylko stanowiska Węgier w tym zakresie. To będzie dobry test na rozkład sił w Parlamencie Europejskim. My uważamy, że tę dyskusję warto prowadzić, tę decyzję warto wypracować. Natomiast zobaczymy, jak zareagują na to Niemcy, jak zareagują Francuzi - zaznaczył.

Przydacz o niemieckiej pomocy dla Ukrainy: Stanowczo za mało

W Rozmowie w południe w RMF FM pojawił się też temat pomocy dla Ukrainy po atakach Rosjan na infrastrukturę krytyczną. Ukraina zwraca się przede wszystkim o pomoc dyplomatyczną, polityczną i zbrojeniową. Chce mieć systemy obrony przeciwrakietowej, obrony powietrznej, o które Polska występowała do sojuszników już wiele miesięcy temu. My niestety takimi systemami do przekazania w Polsce nie dysponujemy - podkreślił Przydacz i zwrócił uwagę, że m.in. Niemcy obiecały przekazanie systemów obrony przeciwrakietowej, ale do tej pory do Ukrainy trafił tylko jeden z nich. Uważamy, że to jest stanowczo za mało - dodał.

Na pewno Ukraina będzie potrzebować wsparcia w tym zakresie pomocy (ws. dostaw energii - przyp. RMF FM). Na tym etapie nie notowała jeszcze gigantycznych braków w produkcji energii. Problemem był transport, problemem była infrastruktura niszczona przez Rosję. Na poprawę infrastruktury - poza tym, że możemy wesprzeć w odbudowie - nie jesteśmy w stanie zareagować przecież przesyłem energii, bo jakieś kable, jakaś infrastruktura musi odebrać tę energię - powiedział Przydacz. Na uwagę, że ataki Rosjan będą przecież trwały, wiceminister podkreślił: Dlatego wskazuje, że tak kluczowa jest obrona przeciwrakietowa i przeciwlotnicza.

Przydacz o kolejnej fali uchodźców: Trzeba mieć to z tyłu głowy

Paweł Balinowski poruszył też temat uchodźców. Czy ukraińskie władze na poziomie dyplomatycznym sygnalizują, że ludzie z powodu zimy zaczną uciekać w stronę Polski? Trudno byłoby oczekiwać, że władze ukraińskie będą podsycać jeszcze ten niepokój, czy będą publicznie komunikować strach czy obawę. Raczej starają się uspokajać także i w rozmowach z nami. Ale my mamy własny osąd i absolutnie nie można wykluczyć takiego scenariusza, że przy dalszych atakach na infrastrukturę krytyczną, w kontekście zbliżającej się zimy, jeśli ludzie nie będą mieli ciepła, elektryczności, wody i schronienia to jasnym jest, że będą starali się wyjechać, uciekać, a pierwszym państwem dla nich zawsze będzie Polska, bo my jesteśmy sąsiadem. Trzeba mieć to z tyłu głowy, trzeba się do tego przygotowywać. W ramach polskiego rządu dyskutujemy jak przygotować się na kolejną falę - zaznaczył gość Rozmowy w Południe w RMF FM.

Przydacz o kosztach przyjęcia uchodźców: 700 mln to nie jest wystarczająca kwota

Pytany o szacunki dotyczące napływu uchodźców stwierdził, że "nie chce rzucać liczbami" i podkreślił, że w Ukrainie jest bardzo wielu uchodźców wewnętrznych. To nie jest tylko odpowiedzialność Polski za opiekę nad uchodźcami - mówił i dodał, że liczy na to, że unijna pomoc dla uchodźców przyjdzie przy następnej fali szybciej niż ostatnio.

Przydacz nie potrafił oszacować, ile potrzeba Polsce pieniędzy na opiekę nad uchodźcami. W ostatnim czasie Warszawa otrzymała za przyjęcie uchodźców 700 mln zł. Na pewno 700 mln to nie jest wystarczająca kwota.

Przydacz: Nie ma możliwości negocjowania teraz z Putinem, on chce eskalacji wojny

Wiceszef MSZ ocenił w zarazem, iż nie ma możliwości, by w najbliższym czasie doszło do rozmowy prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego z przywódcą Rosji Władimirem Putinem. Władimir Putin wręcz przeciwnie - chce eskalować ta wojnę. Jego celem zasadniczym jest nie tylko pokonanie Ukrainy i tak naprawdę podważenie prawa Ukrainy do funkcjonowania, ale przebudowanie całego systemu bezpieczeństwa, w którym to imperium rosyjskie miałoby odgrywać kluczową rolę. My znamy ten cel, więc jakiekolwiek półśrodki dzisiaj zastosowane nie będą prowadziły do trwałego pokoju i stabilności, będą tylko przerwą operacyjną - argumentował wiceminister.

Tak się stało - według niego - stało kilka podczas pierwszego etapu konfliktu rosyjsko-ukraińskiego. Po negocjacjach normandzkich, gdzie Niemcy i Francuzi wynegocjowali rzekomy pokój, a Władimir Putin potraktował to jako pauzę w przygotowaniu kolejnej fazy operacji, obserwujemy ją dzisiaj. Ukraina musi tę wojnę wygrać - to jest szansa na zachowanie pokoju - podkreślił Przydacz.

Przydacz: Liczę, że Bruksela chce negocjować fair ws. KPO

Paweł Balinowski zapytał też swego gościa o Krajowy Plan Odbudowy, czy Polska zamierza wystąpić na drogę prawną, by uzyskać pieniądze z Funduszu Odbudowy. Wiceszef MSZ zaznaczył, że na razie rząd stara się porozumieć z Brukselą. Na tym etapie trwają przede wszystkim rozmowy z Brukselą i tutaj prym wiedzie oczywiście minister ds. europejskich, nowo powołany Szymon Szynkowski vel Sęk, ale także i ministerstwo rozwoju oraz ministerstwo funduszy, czyli ministrowie Waldemar Buda i Grzegorz Puda. To są dzisiaj nasi negocjatorzy w kontaktach z Brukselą - powiedział wiceszef MSZ.

Jak dodał, liczy na otwartość Brukseli w tej dyskusji. Liczę na zasadzie trochę oczekiwań jako zwykły obywatel, że to Bruksela będzie chciała rzeczywiście te negocjacje prowadzić fair i z dobrą wiarą, a nie w sensie politycznym będzie próbowała zwalczać dane opcje polityczne i mieszać się w sprawy wewnętrzne - podkreślił Przydacz.

Jak dodał, jeżeli ze strony Brukseli brak będzie elastyczności, to "dyplomatyczny sposób kontaktu będzie musiał być zmieniony na bardziej twardy".

Przydacz: Nie ma powodu, aby wycieczkom z Izraela towarzyszyli uzbrojeni po zęby agenci

W Rozmowie w południe w RMF FM padło też pytanie o relacje polsko-izraelskie i spór o to czy wycieczki z tego kraju miałyby przyjeżdżać wraz z uzbrojoną ochroną. Od czasów Covid-19 tych wycieczek nie ma; my uważamy, że nie ma absolutnie powodów do tego, aby te wycieczki dzisiaj przyjeżdżały z agentami izraelskich służb, uzbrojonych po zęby - powiedział wiceminister spraw zagranicznych.

Ja sam, jak mieszkałem przez wiele lat na krakowskim Kazimierzu i byłem świadkiem takich scen, w których idzie grupa ochraniana przez osiłka i ten osiłek z bronią spycha staruszki spacerujące po krakowskim Kazimierzu. To były sceny naprawdę bardzo, bardzo nieprzyjemne - dodał.

Zwrócił uwagę, że jeżeli jest jakiekolwiek rzeczywiste zagrożenie dla wycieczek z Izraela, wówczas można zwrócić się o polską ochronę. Zaproponowaliśmy podpisanie umowy pomiędzy Polską a Izraelem w zakresie tych wycieczek tak, aby one w rzeczywisty sposób były realizowane. Nam naprawdę zależy na tym, żeby ludzie przyjeżdżali do Polski, żeby młodzież izraelska poznawała historię - całościową, nie tylko ograniczoną do tego tragicznego momentu Holocaustu, kiedy to nazistowskie Niemcy mordowały Żydów, ale także Polaków - przekonywał Przydacz.

Pytany kiedy można spodziewać się nowego ambasadora RP w Tel Awiwie, wiceszef MSZ zastrzegł, że nie ma jeszcze odpowiedniego kandydata.

Wiceszef MSZ przyznał, że Niemcy nie odpowiedziały jeszcze na przekazaną im na początku października notę dyplomatyczną w sprawie reparacji. W sposób oficjalny takiej odpowiedzi nie ma - powiedział Przydacz. Dodał, iż liczy na to, że Berlin podejdzie do tej sprawy konstruktywnie podejdzie.