"Propozycje liberałów ws. składki zdrowotnej oznaczają wyjęcie grubych miliardów złotych z budżetu publicznej ochrony zdrowia. W praktyce oznacza to, że wydłużą się kolejki w przychodniach i szpitalach" - mówił w Rozmowie o 7:00 w Radiu RMF24 Adrian Zandberg. Współprzewodniczący Partii Razem powiedział, że chciałby usłyszeć odpowiedź na pytanie, "czy Polska jest tak w dobrej sytuacji gospodarczej, by robić prezent za 10-12 mld złotych najbogatszym". "Jeżeli tak, to chciałbym usłyszeć, dlaczego podnosimy VAT do 5 proc. na żywność"- zaznaczył.

Jak rozumiem, pomysł formacji liberalnych jest taki, że chcą pieniądze, które wyjmą z publicznej ochrony zdrowia, przekazać przedsiębiorcom, w tym także zamożnym i bardzo zamożnym przedsiębiorcom. My uważamy, że to jest błąd i się z tym po prostu nie zgadzamy - podkreślał.

Zandberg zwracał uwagę, że podniesienie VAT-u na żywność oznacza wyjęcie pieniędzy z kieszeni przede wszystkim biedniejszych gospodarstw domowych, bo im gospodarstwo domowe jest biedniejsze, tym większą część budżetu przeznacza na żywność. Chciałbym usłyszeć od liberałów odpowiedź na pytanie, czy jest tak dobrze, że możemy rozdawać grube miliardy najbogatszym w formie prezentu, czy jest tak źle, że musimy wyjmować grube miliardy z kieszeni biedniejszych w formie VAT-u?.

Poseł dopytywany o to, czy nie są dla niego problemem propozycje rządowych liberałów, z którymi Razem się nie zgadza, mówił: Razem nie weszło do rządu i nie jest to przypadek. Dla nas jesienią zeszłego roku kluczowa sprawa (...) to była kwestia środków europejskich (...). Jeżeli chodzi o konkretne ustawy, to będziemy patrzeć na nie i głosować za nimi zależnie od tego, jak je oceniamy.

Zandberg o rynku mieszkań: Dojechaliśmy do absurdalnej sytuacji

Mamy w Polsce problem z tym, że spekulacja na cenach mieszkań pcha te ceny bardzo mocno w górę. To widzi każdy. Są proste rozwiązania, choćby zmiany w podatku od czynności cywilnoprawych - mówił gość Michała Zielińskiego. Parlamentarzysta dopytywany o to, o ile miałaby wzrosnąć stawka podatku od czynności cywilnoprawnych, odpowiadał: Myślę, że 10-procentowa stawka ochłodziłaby rozgrzane głowy tych, którzy już liczą zyski z dalej rosnących cen mieszkań.

"Dojechaliśmy do absurdalnej sytuacji, w której całkiem nieźle zarabiający mieszkańcy dużych i średnich miast nie są w stanie nawet marzyć o tym, żeby wziąć kredyt na 30 lat na mieszkanie, bo nie mają zdolności kredytowej na to, żeby takie mieszkanie kupić" - przekonywał.

Zdaniem współprzewodniczącego Partii Razem, aby poprawić sytuację, należy opodatkować transakcje spekulacyjne, wprowadzić podatek katastralny od trzeciego mieszkania i budując na dużą skalę mieszkania społeczne. Z deweloperami musi zacząć konkurować budownictwo społeczne, samorządowe. Żeby to się udało, musimy wydawać z budżetu realne pieniądze, mniej więcej 1 procent PKB - tłumaczył.

Zwolennicy referendum ws. aborcji chcą ukryć swoje zdanie

Zandberg pytany o zmiany w sprawie prawa aborcyjnego, mówił: Jestem przekonany, że w Polsce będziemy mieli w końcu ustawodawstwo, które odbija przekonania większości. Większość Polek i Polaków chce, żeby kobiety miały prawo do decydowana o przerwaniu ciąży.

Dopytywany, dlaczego w takim razie jest przeciwko referendum, odpowiadał: Żyjemy w demokracji parlamentarnej. Chciałbym, żebyśmy jak w normalnej demokracji parlamentarnej przeszli tę procedurę. Mam wrażenie, że ci, którzy bardzo dużo mówią o referendum ws. aborcji, próbują ukryć odpowiedź na pytanie w jaki sposób oni w parlamencie nad tą ustawą zagłosują.

Zandberg o wątpliwościach prezydenta ws. pigułki "dzień po". "Nieletni w Polsce mogą też kupić prezerwatywę"

Uważam, że pan prezydent powinien podpisać nowelizację Prawa farmaceutycznego. Pigułka "dzień po" to nie jest środek poronny, zapobiega ciąży - zaznaczył na antenie Radia RMF24 Adrian Zandberg.

Dziś prezydent ma podjąć decyzję w sprawie ustawy. Na uwagę, że Andrzej Duda ma wątpliwość czy pigułka powinna być dostępna dla osób nieletnich, zauważał: Nieletni w Polsce mogą też kupić prezerwatywę, więc wydaje mi się, że należy słuchać ekspertów.

W razie weta prezydenta Ministerstwo Zdrowia wyda rozporządzenie, dzięki któremu pigułka "dzień po" ma być dostępna bez wizyty u lekarza. Jednak recepta byłaby niezbędna - byłaby to jednak recepta farmaceutyczna, czyli taka, którą wystawia farmaceuta, w aptece. Szefowa resortu zdrowia Izabela Leszczyna zapewnia, że tak będzie od 1 maja. Znacznie lepszym rozwiązaniem jest rozwiązanie ustawowe. Zachęcam do tego, żeby tę ustawę podpisać - komentował Zandberg.

Po jeszcze więcej informacji odsyłamy Was do naszego internetowego Radia RMF24

Słuchajcie online już teraz!

Radio RMF24 na bieżąco informuje o wszystkich najważniejszych wydarzeniach w Polsce, Europie i na świecie.