"Wydaje mi się, że rzeczywistość chce nam coś powiedzieć, w jakim stanie jest Jarosław Kaczyński. Tak to wygląda, że jest już najwyraźniej wyczerpany sprawowaniem władzy i wyczerpany tą rolą niedoszłego emerytowanego zbawcy narodu i to rzeczywiście jest tak, że już stają się widoczne bardzo mocno wszystkie słabości" – mówił w Popołudniowej rozmowie w RMF FM prof. Jarosław Flis, socjolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego. W ten sposób odniósł się do dzisiejszego zachowania Jarosława Kaczyńskiego. Prezes PiS najpierw powiedział, że Donald Tusk zachowywał się jak lump, a następnie spóźnił się na obrady Sejmu, a później wydawał się przysnąć podczas przemówienia Mateusza Morawieckiego.

Nie wygląda na to, że ta nawa polityczna, ten okręt był w jakichś pewnych rękach kogoś, kto wie, co się robi. Można być starym wilkiem morskim, ale to jednak nie jest tak, że się przysypia na kapitańskim mostku. To jest zbyt ważny moment - mówił prof. Flis.

Jak dodał, jest przeciwny demonizowaniu Jarosława Kaczyńskiego. To nie jest pierwszy taki przypadek, że obdarzony charyzmą - przynajmniej wewnętrzną, wewnątrz organizacji - lider nagle gdzieś się zupełnie gubi, gdzie najbliższe otoczenie go otorbi, podsyła mu tylko takie informacji, które mu pasują - zaznaczył.

Prowadzący rozmowę Grzegorz Sroczyński dopytywał także o dzisiejsze głosowanie w sprawie wyboru marszałka Sejmu. Przecięło ono pewne spekulacje i te nadzieje, które gdzieś próbowało podsycać Prawo i Sprawiedliwość, że to coś może pójść inaczej. Sądząc po tych zachowaniach, wypowiedziach, po entuzjazmie przy okazji wyboru Szymona Hołowni, to żadnych nadziei na to, że ta koalicja zacznie pękać od razu tylko dlatego, że tak by sobie życzył PiS, to tego nie ma. Raczej widzimy, że większe problemy ma PiS niż ta nowa, tworząca się większość - zaznaczał socjolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Według niego symbolem dzisiejszego dnia w polskiej polityce będzie rozmontowanie barierek przed Sejmem. Tłumaczył także, że wynik październikowych wyborów był efektem "spontanicznej oddolnej mobilizacji". Nie było tak, że partie opozycyjne zmobilizowały tych wyborców, oni po prostu zmobilizowali się sami, a one (partie opozycyjne - przyp. red.) nie zrobiły niczego, żeby im przeszkodzić- kontynuował prof. Flis.

Najbliższe 4 lata to będzie więcej polaryzacji, czy normalny człowiek będzie mógł odpocząć od polityki? - pytał prowadzący rozmowę.

Wydaje mi się, że będzie tej polaryzacji jednak mniej. Teraz przyjdą wybory samorządowe, w których nie będzie tak łatwo spolaryzować tego wszystkiego, bo PiS będzie po prostu dużo słabszy - podkreślał prof. Flis.

"Brakuje, żeby PiS obiecał Kosiniakowi rękę prezydentówny i połowę działek premiera"

To, że marszałkiem Sejmu został ktoś spoza dwóch głównych sił, które - wydawało się, że przez kilkanaście ostatnich lat - nadają ton polskiej polityce, jest w jakimś sensie symboliczne. Może taka gra na depolaryzację będzie stałym elementem polskiej polityki - mówił prof. Flis w internetowej części Popołudniowej rozmowy w RMF FM. 

Socjolog jest zdania, że nowa koalicja rządząca przetrwa cztery lata. Nie będzie też symetrycznym odbiciem rządów PiS-u. Nie będzie tu jednej twardej strategii, że to wszystko będzie się układało na bieżąco. Nie będzie takiego pseudo-symetryzmu, że zrobimy taki sam PiS jak ostatnio, tylko w druga stronę - tzn. że będzie jeden ośrodek decyzyjny. Jak Tusk coś powie, to przez noc jesteśmy w stanie wszystko przegłosować - mówił Flis. 

Jego zdaniem współpraca nowego rządu z prezydentem będzie trudna. Nie spodziewam się specjalnie rozsądnej kohabitacji. Wiele wskazuje na to, że Duda będzie ustawiał się jako przyszły lider po Kaczyńskim, przynajmniej tytularny, bo nawet jeśli realnym będzie Mastalerek, to formalnym będzie Andrzej Duda i taki punkt orientacyjny dla tylnych rzędów w PiS-e, bo chyba nikt tam specjalnie nie wierzy, że Morawiecki, Sasin, Błaszczak i Terlecki poprowadzą ten obóz do kolejnego zwycięstwa - mówił. 

Flis drwił też z prób stworzenia koalicji przez PiS. To wszystko są widowiska, że nie wiadomo czy śmiać się, czy płakać. Brakuje tylko, żeby PiS obiecał Kosiniakowi rękę prezydentówny i połowę działek premiera. Wtedy to będzie oferta już nie do przebicia. Widać, że wpakowali się w kanał. Nie bardzo wiedzą, jak teraz wyjść z tej starej retoryki, żeby nie powiedzieć, że "wszystko, co mówiliśmy, było bez sensu" - mówił.

Opracowanie: