„Myślę, czuję, decyduję” - za tym hasłem się tak naprawdę kryje nie tylko kwestia tego, czy mogę myśleć, decydować o sobie w momencie, w którym mam zagrożoną ciążę, tylko w każdej innej sytuacji – stwierdziła na antenie RMF FM Mirka Makuchowska z Rady Konsultacyjnej Strajku Kobiet. Przyznała jednocześnie, że piątkowe protesty miały skalę, jakiej nie widzieliśmy od lat. W ocenie Makuchowskiej, Strak Kobiet propozycji prezydenta Andrzeja Dudy dotyczącej ustawy aborcyjnej "nie traktuje poważnie i nie jest ona w żaden sposób rozważana". Członkini Rady Konsultacyjnej ruchu uważa również, że referendum w spawie aborcji nie jest dobrym pomysłem.

Mirka Makuchowska zapytana o to, czy Rada Konsultacyjna powołana przez Strajk Kobiet odpowie na apel premiera Mateusza Morawieckiego i podejmie z nim rozmowy powiedziała: Rada Konsultacyjna ma wypracować rozwiązania problemów, które słyszymy, że ludzie mówią, że są. W momencie, w którym będą rozwiązania, Strajk Kobiet będzie mógł podjąć decyzję czy chce rozmawiać z premierem czy nie

Rada Konsultacyjna ma służyć tym, którzy są na ulicy - dodała. 

W opinii Mirki Makuchowskiej "rząd nam pokazał przez ostatni czas, że bardzo wiele rzeczy jest realnych, tylko trzeba chcieć". Ludzie na ulicach czują się niewysłuchani, mają dosyć tego, co się dzieje w kraju - powiedziała w Popołudniowej rozmowie w RMF FM.

Rząd, jeśli potrzeba, to jest bardzo gibki i elastyczny jeśli chodzi o potrzeby, które należy załatwiać w kraju - zauważyła Mirka Makuchowska. 

Ludzie mówią natomiast, że pieniądze są potrzebne teraz na ochronę zdrowia - przyznała Makuchowska dodając, że "jest coraz więcej osób, które są chore, a nie ma pomocy medycznej, która byłaby adekwatna w sytuacji pandemicznej".

Mirka Makuchowska na antenie RMF FM tłumaczyła także funkcjonowanie ruchu stojącego za protestami, które odbywają się w Polsce od ponad tygodnia: Strajk Kobiet jest help deskiem, który pomaga ludziom, którzy są zdeterminowani, żeby zmienić sytuację w kraju. 



Aktywistka opowiedziała również o tym, jak działa Rada Konsultacyjna powołana przez Strajk Kobiet: Ludzie mówią, że są bardzo konkretne problemy. Zostały one podzielone na 13 obszarów i mamy przygotować konkretne propozycje, w jaki sposób te problemy mają zostać rozwiązane. Myślę, że wtedy organizatorki Strajku Kobiet będą się decydować czy chcą rozmawiać z premierem czy nie. Sama Makuchowska w Radzie Konsultacyjnej zajmuje się głównie prawami osób LGBT. 

Makuchowska: Referendum ws. aborcji to bardzo zły pomysł

Rolą Rady konsultacyjnej nie jest doradzanie w kontekście chodzenia na kompromisy, tylko wypracowanie rozwiązań, których ludzie oczekują - tak Mirka Makuchowska odpowiedziała na pytanie, czy Rada Konsultacyjna przy Ogólnopolskim Strajku Kobiet zajmie się propozycją prezydenta Andrzeja Dudy, dot. ustawy aborcyjnej. Zdaniem aktywistki Strajk Kobiet prezydenckiej propozycji "nie traktuje poważnie i nie jest ona w żaden sposób rozważana".

Działaczka przyznała też w Popołudniowej rozmowie w RMF FM, że wśród wszystkich postulatów zgłoszonych przez Ogólnopolski Strajk Kobiet nadal najważniejszy jest ten, który dotyczy aborcji. 

Cytat

Lita postulatów jest długa, ale jest jeden najważniejszy postulat, i on dotyczy aborcji. I tu jest pełna zgodna, tutaj nie ma absolutnie żadnych wątpliwości. Natomiast wszystkie pozostałe postulaty zostały wyłonione z haseł, transparentów, które się pojawiały w całej Polsce. I tutaj nie ma absolutnie żadnej hierarchii, co jest ważniejsze, co jest mniej ważne
powiedziała Makuchowska

W programie padło też pytanie o ewentualne referendum ws. przepisów aborcyjnych. Wydaje mi się, że w Polsce nadużywamy w dyskusji publicznej, politycznej narzędzia referendum, ponieważ jest to narzędzie, które zostało skonstruowane do tego, aby ludzie decydowali o takich podstawowych kwestiach, ale związanych bardziej z kształtem ustroju państwowego, a nie żeby decydować o prawach konkretnych jednostek. Uważam, że to jest bardzo zły pomysł, żeby w referendach rozstrzygać spory czy dyskusje związane z prawami człowieka - skomentowała Makuchowska.

Treść całej rozmowy:

Marcin Zaborski, RMF FM: Wybiera się pani do premiera?

Mirka Makuchowska: To chyba nie jest do mnie pytanie, tylko do Strajku Kobiet, ponieważ one zawiadują całą akcją. 

To jest pytanie do protestujących, bo Mateusz Morawiecki, szef rządu mówi tak: "szczególny apel kieruję do uczestników ostatnich protestów i do opozycji. Proszę o to, żebyśmy usiedli do rozmów". Rada Konsultacyjna przy Strajku Kobiet usiądzie do rozmów z premierem?

Przede wszystkim Rada Konsultacyjna ma wypracować rozwiązania problemów, o których słyszymy, że ludzie mówią, że są. I w momencie, w którym będą rozwiązania, wtedy rozumiem, że Strajk Kobiet będzie mógł podjąć decyzję, czy chce rozmawiać w ogóle z premierem czy nie. 

To jak to? Nie ma takiej decyzji, że Strajk Kobiet chce rozmawiać z premierem? Protesty bez rozmów? To ma sens? 

Myślę, że to jest bardzo ważne, żeby zrozumieć, czym jest Rada Konsultacyjna. Rada Konsultacyjna ma służyć ludziom, którzy są na ulicy. Ludzie mówią, że są bardzo konkretne problemy, te problemy zostały zidentyfikowane, zostały one podzielone na 13 obszarów. I mamy przygotować konkretne propozycje, w jaki sposób te problemy mają zostać rozwiązane. Myślę, że wtedy organizatorki Strajku Kobiet będą się decydować, czy chcą rozmawiać z premierem czy nie.

Wczoraj usłyszeliśmy kolejny postulat, dopisany do listy wcześniej istniejących - zdecydowanie więcej pieniędzy na zdrowie w Polsce. To miałaby być podwyżka z 4,5 proc. PKB (Produkt krajowy brutto) do 10 proc. Pani dyrektor, o jakich pieniądzach rozmawiamy?

Jest to postulat, który również wyszedł z ulicy. Tzn. ludzie mówią o tym, że coraz więcej jest osób, które są chore, że nie ma pomocy medycznej, która jest adekwatna w tej sytuacji, sytuacji pandemicznej.

Jasne, ale o jakich pieniądzach rozmawiamy? To znaczy podwyżka z 4,5 na 10 proc. oznaczałaby, że ile pieniędzy trzeba znaleźć tu i teraz na taką podwyżkę?

To są pytania, które trzeba zadać rządowi. To jest rząd, który, jak potrzeba, to jest bardzo gibki i bardzo elastyczny, jeśli chodzi o potrzeby, które należy załatwiać w kraju. A ludzie mówią, że są potrzebne w tym momencie pieniądze na ochronę zdrowia.

To jest pytanie, które należy zadać tym, którzy taki postulat zgłaszają. Jeśli ktoś mówi, że wydawajmy na zdrowie nie 4,5, ale 10 proc. PKB, to jest pytanie, które trzeba zadać. Ile pieniędzy trzeba by znaleźć dzisiaj, żeby ten postulat zrealizować? I pytanie, czy to jest realne?

To jest pytanie do ekspertów od zdrowia. Ja się zajmuje w Radzie Konsultacyjnej głównie prawami osób LGBT.

Spełnienie tego postulatu oznaczałoby, że rząd musiałby przeznaczyć rocznie ponad 100 miliardów złotych więcej na zdrowie. No i pytanie, jak udźwignąć ten wydatek, skąd wziąć na to pieniądze? Czy pani dopytywała koleżanek i kolegów ze Strajku Kobiet? Rozmawialiście o tym w Radzie Konsultacyjnej?

A wczoraj odbyło się pierwsze spotkanie Rady Konsultacyjnej. Ukonstytuowały się zespoły, które mają pracować nad wszystkimi tematami, które zostały zgłoszone. Jednym z tych tematów jest też ochrona zdrowia. I ten zespół właśnie będzie odpowiadał na te pytania.

No tak, ale kiedy pani słyszy - podnieśmy w zasadzie o 100 proc. wydatki, w ciągu 7 dni, bo to też jest ważne, że 7 dni to jest czas, który Strajk Kobiet daje na zrealizowanie tego postulatu i słyszy pani, że te pieniądze można wziąć z kościołów i z TVP, to myśli pani, że to jest realne? Że to jest 100 mld zł, które da się w ten sposób znaleźć?

Ja myślę, że ten rząd nam pokazał przez ostatni czas, że bardzo wiele rzeczy jest realnych, tylko trzeba chcieć.

Wydatki związane z wyznaniami religijnymi to jest 165,5 mln zł w budżecie tegorocznym, religia w szkołach 1,5 mld zł. Do 100 miliardów wciąż bardzo, bardzo daleko.

Tak, jak powiedziałam, tym zagadnieniem, szczegółami zagadnienia związanego ze zdrowiem będzie się zajmować zespół, który się ma pochylić nad tymi rozwiązaniami.

Kluczowe ultimatum, jak pisze o nim Strajk Kobiet, brzmi: "rząd ma czas do końca roku, żeby pokojowo podać się do dymisji". Co, jeśli rząd do końca roku nie poda się do dymisji?

A ja myślę, że to co jest bardzo ważne, żeby zrozumieć w tej sytuacji, to jaka jest rola Strajku Kobiet. Strajk Kobiet jest takim help dyskiem, który pomaga ludziom, którzy są zdeterminowani, żeby zmienić sytuację w kraju. Jeśli do dymisji nie dojdzie i ludzie będą chcieli wyjść na ulicę, to po prostu na nią wyjdą. Zresztą pokazują w tym momencie ogromną determinację.

No tak, tylko Strajk Kobiet mówi: "rząd pożałuje jak się nie poda do dymisji". To teraz spektakularnie brzmi, tylko potem przyjdzie moment sprawdzam. Co takiego ma się wydarzyć, kiedy rząd do końca roku będzie trwał i nic się nie wydarzy?

Ja nie odczytuje tych komunikatów Strajku Kobiet jako jakieś formy konkretnych działań, które miałyby się zadziać. Tylko Strajk Kobiet mówi konsekwentnie - ludzie wyszli na ulicę, ponieważ mają dosyć tej sytuacji. I dopóki rząd nie zrealizuje tych postulatów, ludzie na tej ulicy po prostu będą.

Tylko te słowa coś oznaczają, pani dyrektor. W 2016 roku przy okazji "czarnego protestu" Marta Lempart, liderka Ogólnopolskiego Strajku Kobiet grzmiała, że władza nie docenia waszego groźnego potencjału i mówiła, że ten Sejm dalej nie pojedzie. No ale pojechał dalej, dotrwał do końca kadencji. PiS wygrał kolejne wybory, Andrzej Duda wygrał kolejne wybory. To się wszystko nie stało tak, jak mówiła Marta Lempart.

Myślę, że sytuacja w tym momencie jest inna, bo to, co się wydarzyło w piątek, to były protesty, które miały skalę, która nie widzieliśmy od kilku lat co najmniej. Zresztą to, co jest bardzo ważne w tej sytuacji to to, że grupa, która wyszła na ulicę jest też bardzo inna. Tzn. To są osoby młode, których poziom determinacji w tej sytuacji, wydaje mi się, że będzie zdecydowanie większy, i, że to po prostu się nie skończy szybko.

No właśnie, a propos tych osób, które wychodzą na ulice i od ponad tygodnia już protestują. Czy wszyscy, którzy wychodzą protestować na ulicach w Warszawie i w wielu innych miastach domagają się legalnej aborcji, do 12. tygodnia ciąży?

Nie ma takiej możliwości, żeby sprawdzić, jakie ma poglądy każda osoba, która bierze udział w protestach, ale ludzie też wiedzą, w jakiej sprawie wychodzą, tzn., że protestują przeciwko oświadczeniu pani sędzi Przyłębskiej. I to jest to, co uruchomiło cały ten gniew społeczny.

Tak, tylko jest spora różnica między protestem przeciwko decyzji Trybunału Konstytucyjnego, dotyczącej zakazu aborcji z powodów embrio-patologicznych, a czym innym jest domaganie się legalnej aborcji do 12. tygodnia ciąży.

Tak, ale wie pan, ja myślę, że najważniejsze jest to, żeby po prostu być w tych protestach i słyszeć, jakie są hasła, jak ludzie reagują na konkretne postulaty. I jednym z takich haseł, które się niezwykle często pojawia, to jest "Myślę, czuję i decyduję". I to po prostu kobiety, które to krzyczą, bardzo entuzjastycznie reagują na to hasło. I za tym hasłem się tak naprawdę kryje, nie tylko kwestia tego, czy mogę myśleć, decydować o sobie w momencie, w którym mam zagrożoną ciążę, tylko w każdej innej sytuacji.