Po zatrudnieniu Andrei Anastasiego na stanowisku trenera polskiej reprezentacji zastanawialiśmy się, na ile stać naszych siatkarzy. Okazało się, że na całkiem sporo. Włoski szkoleniowiec i jego zawodnicy dali nam w tym roku wyjątkowo dużo powodów do radości - wywalczyli trzy medale i awans na igrzyska olimpijskie w Londynie. Był to najlepszy sezon od wielu lat.

W fazie grupowej Ligi Światowej nie szło nam jednak jakoś przesadnie dobrze. Czterokrotnie wygraliśmy z Portoryko, dwa razy z USA i cztery razy daliśmy ograć się Brazylijczykom, którzy dali nam ugrać zaledwie dwa sety. Trener miał kłopoty z zestawieniem składu. W kadrze nie grali Zagumny, Pliński, Winiarski czy Wlazły. Mimo to, w finałowym turnieju w gdańskiej Ergo Arenie Polacy zajęli trzecie miejsce, choć nie grali porywająco, a już na początku ze składu wypadł Zbigniew Bartman.

Humory popsuł wszystkim sierpniowy Memoriał im. Huberta Wagnera. Przegraliśmy na nim z Czechami (0:3), Włochami (1:3) i Rosją (0:3). Siatkarze tłumaczyli, że na mistrzostwach Europy będzie lepiej, bo będą już wypoczęci, ale nie da się ukryć, że wiele osób postawiło na Polakach krzyżyk. Niesłusznie. Na czesko-austriackim turnieju obejrzeliśmy dobrą siatkówkę, pasję i skuteczność, choć początkowo graliśmy bez rewelacji. W pierwszej fazie pokonaliśmy jedynie Niemców, ulegliśmy Bułgarom i Słowakom. To jednak dało nam stosunkowo łatwą drogę do półfinału. W barażach pokonaliśmy Czechów, a w ćwierćfinale zrewanżowaliśmy się Słowakom. Co prawda w półfinale zlali nas Włosi, ale w pojedynku o brąz pokonaliśmy rozkojarzonych Rosjan, dla których wszystko poza złotem oznaczało klęskę.

Kulminacyjnym punktem sezonu był Puchar Świata. Tam wygraliśmy aż 8 z 11 meczów. Wreszcie pokonaliśmy Włochów, poradziliśmy sobie z Kubą, Serbią czy Argentyną. Z Rosją i Brazylią przegraliśmy, ale po tie-breaku. Zajęliśmy drugie miejsce w bardzo mocno obsadzonym turnieju i wygraliśmy przepustkę na igrzyska w Londynie.

To daje Polakom duże możliwości. Możemy spokojnie przygotowywać się do najważniejszej imprezy czterolecia. Bez stresu, bez nerwów. Oczywiście nie wiadomo, czy uda nam się to wykorzystać, ale okazja jest naprawdę wyborna. A ten rok w wykonaniu siatkarzy był wspaniały. Tym przyjemniej było relacjonować mi turniej finałowy Ligi Światowej czy ostatnie mecze mistrzostw Europy. I nie zraziło mnie nawet zniszczenie laptopa przez niesforną piłkę już w pierwszym dniu zawodów w Ergo Arenie.